Czas to pieniądz. Liczony nie w groszach, a w miliardach euro. Taką maksymę powinni sobie wziąć do serca polscy samorządowcy. Dziś kilkuset z nich wraz ze specjalistami studiowało w Warszawie tajniki rozdziału funduszy strukturalnych. W pierwszych latach członkostwa – jak obiecuje Unia – to ok. 7 mld rocznie, a w przyszłości jeszcze więcej. Jest się więc o co starać.

Eksperci twierdzą zgodnie, że za kilkanaście miesięcy żaden kraj Unii - oprócz Hiszpanii i Grecji - nie będzie otrzymywał tak dużej pomocy z Brukseli, jak Polska. Jednak, by unijne pieniądze otrzymać w dniu wejścia do Wspólnoty, gminy powinny inwestować w ich zagospodarowanie już teraz.

A z przygotowaniem polskich gmin do wyścigu po pieniądze jest różnie. Mamy tu i wagarowiczów, i prymusów. Skala jest szeroka i że wcale nie jest tak, że większe miasta wiedzą więcej niż maleńkie wioski.

Burmistrz Międzyrzecza Podlaskiego na Lubelszczyźnie przyznaje, że wiele spośród składanych do Urzędu Marszałkowskiego wniosków nie zdobywa później zaufania Komisji Europejskiej. A wtedy o pieniądzach można zapomnieć. Wnioski często są po prostu źle opisane. Tymczasem, żeby pozyskać fundusze strukturalne na czas, właśnie dziś, w dużym pośpiechu, trzeba zdobywać przygotowanie techniczne i prawne.

Prof. Wojciech Misiąg z Instytutu Gospodarki Rynkowej radzi: Uczcie się gdzie możecie. Najwięcej wiedzą ci, którzy chcieli wiedzieć. A wiedzę można czerpać chociażby ze stron internetowych Ministerstwa Gospodarki czy w urzędach marszałkowskich.

Wzrost funduszy strukturalnych dla Polski będzie szybki – obiecuje UE. Górny pułap to ok. 7 mld euro rocznie dziś, a w przyszłości, jeśli się o to postaramy, dużo więcej.

15:30