Szefowie dyplomacji 22 państw Ligi Arabskiej, obradujący w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk, nie wypracowali jednolitego stanowiska w kwestii kryzysu irackiego. Konferencja ministerialna poprzedza jutrzejszy szczyt Ligi w Szarm el-Szejk, w którym ma wziąć też udział Irak.

Szczyt Ligi Arabskiej został zwołany z inicjatywy Egiptu, wbrew zastrzeżeniom części państw arabskich, chcących przełożenia obrad na połowę marca. Kair argumentował jednak, że odkładanie szczytu może sprawić, że przywódcy arabscy podejmą działania "za późno".

Wstępną debatę zdominowała konfrontacja iracko-amerykańska. Ministrowie nie przyjęli projektu rezolucji, w której mowa jest - bez wymieniania z nazwy Iraku - o odrzuceniu przez kraje arabskie "niezgodnej z prawem obcej agresji, wymierzonej przeciwko jakiemukolwiek krajowi arabskiemu".

Wczoraj sekretarz stanu USA Colin Powell powiedział, że Liga powinna wezwać Husajna, by ustąpił, usunął się ze sceny politycznej Iraku i pozwolił, by rządy w kraju przejęli bardziej odpowiedzialni przywódcy. Arabscy ministrowie stwierdzili jednak, iż byłoby to ingerencją w wewnętrzne sprawy Iraku.

Zdaniem arabskich dyplomatów, w Szarm el-Szejk ujawniły istnienie trzech obozów wśród państw regionu. Kuwejt wraz z Bahrajnem i częścią pozostałych emiratów Zatoki popiera stanowisko USA, udzielając także gościny amerykańskim oddziałom.

W drugim obozie znalazł się Egipt i Arabia Saudyjska - uważające, że wojny w Iraku można uniknąć, jeśli Saddam Husajn będzie współpracować z inspektorami rozbrojeniowymi ONZ. Trzecia grupa - kierowana przez Syrię - chce, aby Arabowie opowiedzieli się jednoznacznie po stronie Iraku, uchwalając w Szarm el-Szejk antywojenną deklarację.

Czego Irak oczekuje od szczytu Ligi Arabskiej, o tym w relacji wysłanników RMF do Bagdadu Jana Mikruty i Przemysława Marca:

11:40