Jeden z najważniejszych przywódców afgańskiej opozycji - Abdul Haq został zastrzelony przez Talibów. Poinformował o tym rzecznik rządzącego w Afganistanie reżimu. Jak twierdzą zachodnie źródła wywiadowcze, miesiąc temu Haq wraz z grupą stu mudżahedinów wkroczył do zachodniej części Afganistanu.

Haq prowadził negocjacje z przywódcami starszyzny plemiennej, by wywołali powstanie przeciw Talibom. Ich oddziały od kilku dni potajemnie otaczały miejsce, w którym przebywał opozycyjny dowódca. Gdy Haq zorientował się, że wpadł w pułapkę, skontaktował się przez telefon satelitarny z Amerykanami. Ich śmigłowce zbombardowały Talibów, ale nie zdołały już ewakuować Haqa. Został zatrzymany w nocy, gdy konno usiłował wydostać się z okrążenia. Wraz z Haqiem rozstrzelano dwóch towarzyszących mu mężczyzn. Talibowie twierdzą, że Haq miał przy sobie bardzo ważne dokumenty i dużą kwotę dolarów. Zabicie Haqa jest wyjątkowo dotkliwa stratą dla Stanów Zjednoczonych i Pakistanu. Oba te kraje typowały go na przywódcę nowych władz Afganistanu.

43-letni Abdul Haq zdobył sławę w czasie wojny z wojskami radzieckimi jako dowódca mudżahedinów działających w okolicach Kabulu. Na wojnie stracił stopę i odniósł 16 ran. Po zwycięstwie antysowieckiej partyzantki nie brał udziału w życiu politycznym. Pod koniec lat 90. usiłował pełnić rolę mediatora w konflikcie. Nieznani sprawcy zamordowali mu w 1999 roku żonę i 11-letniego syna; amerykański Departament Stanu oskarżył później o to Talibów. Do Peszawaru tuż przy granicy z Afganistanem Haq przybył ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich po zamachach na WTC i Pentagon 11 września. Zamierzał zebrać swoich dawnych towarzyszy broni i poprowadzić ich na Talibów.

Tymczasem w Karaczi w Pakistanie trwa największa anty-amerykańska demonstracja od czasów rozpoczęcia nalotów na Afganistan. Uczestniczy w niej co najmniej 50 tysięcy osób. "Mułła Omar jest naszym bratem w islamie, Talibowie są naszymi braćmi w islamie - mamy obowiązek im pomóc - wołał do tłumu jeden z organizatorów marszu - Qazi Hussain Ahmed z islamskiej partii Dżamiat e Ulemai. Demonstracji pilnuje zaledwie 5 tysięcy policjantów. Na szczęście jak do tej pory nie doszło do rozruchów. Islamscy radykałowie wznoszą jedynie okrzyki na cześć osamy bin Ladena, palą amerykańskie flagi oraz kukły prezydenta George'a W. Busha i pakistańskiego przywódcy - Perveza Musharrafa, okrzykniętego zdrajcą narodu

foto Al-Jazeera

20:40