Rząd Argentyny ogłosił w niedzielę stan alarmowy w całym kraju. Wielkie pożary lasów, które wybuchły w co najmniej dziewięciu regionach, wybuchły wskutek rzadko spotykanych o tej porze roku ekstremalnych upałów i suszy.

Jak podało argentyńskie ministerstwo środowiska, jeden z pożarów na terenie prowincji Rio Negro ogarnął w ciągu ostatnich dwóch tygodni 6 tys. hektarów lasów. Skierowano tam 62 jednostki straży pożarnej i samoloty gaśnicze.

Według niedzielnych doniesień argentyńskiej telewizji, "podejmowane są skuteczne próby" opanowania pożarów w Ziemi Ognistej na południu kraju oraz trwa gaszenie pożarów lasów w czterech innych prowincjach. Zdołano - według komunikatów rządowych - "ograniczyć pożary leśne" również na północnym wschodzie kraju - w prowincji Corrientes oraz na północy - w prowincji Misiones.

Straż pożarna interweniowała co najmniej 30-krotnie w Mar del Plata, nadmorskiej siedzibie centralnych urzędów kraju, gdzie upały dochodziły w ostatnich dniach do prawie 42 stopni Celsjusza.

Jak informowały argentyńskie stacje telewizyjne, 95 proc. pożarów lasów było następstwem "działalności człowieka". W wielu komentarzach dotyczących klęski pożarów podkreśla się, że wprawdzie została ona bezpośrednio spowodowana przez anomalie pogodowe, to jej rozmiary pogłębiły w wielkim stopniu działania ludzi, głównie wypalanie lasów w celu przygotowania terenów pod pastwiska oraz zwykła nieostrożność.

Służbom miejskim Buenos Aires udało się w ciągu ostatnich 48 godzin przywrócić w znacznym stopniu dostawy energii elektrycznej, które zostały przerwane w mieście wskutek awarii sieci przeciążonej w upały. Jednak w niedzielę nadal niemal 100 tysięcy spośród 5,3 mln mieszkańców stolicy Argentyny pozostawało bez prądu.