„Zacisnąłem z całej siły pętlę. Przytrzymując wierzgającą Mary jedną ręką, drugą wbiłem jej nóż powyżej lewej piersi. (...) Za siedmioma lasami, za siedmioma górami porzucam sznur odcięty od szyi Mary. Japoński nóż sprzedaję na internetowej aukcji”. Tak zbrodnię Chrisa – głównego bohatera książki „Amok” - opisał jej autor Krystian Bala. Ten, wydawać by się mogło, popis ludzkiej, literackiej wyobraźni, stał się jednym z dowodów poszlakowych w procesie dotyczącym brutalnego morderstwa Dariusza J. 35-letniego właściciela agencji reklamowej znaleziono przez przypadek w Odrze. Zagłodzonego, pobitego, skrępowanego sznurem tak, aby każdy jego ruch zacieśniał pętlę na szyi. Był rok 2000… 17 lat później do kin wchodzi „Amok” – film inspirowany wydarzeniami z przełomu wieków.

„Zacisnąłem z całej siły pętlę. Przytrzymując wierzgającą Mary jedną ręką, drugą wbiłem jej nóż powyżej lewej piersi. (...) Za siedmioma lasami, za siedmioma górami porzucam sznur odcięty od szyi Mary. Japoński nóż sprzedaję na internetowej aukcji”. Tak zbrodnię Chrisa – głównego bohatera książki „Amok” - opisał jej autor Krystian Bala. Ten, wydawać by się mogło, popis ludzkiej, literackiej wyobraźni, stał się jednym z dowodów poszlakowych w procesie dotyczącym brutalnego morderstwa Dariusza J. 35-letniego właściciela agencji reklamowej znaleziono przez przypadek w Odrze. Zagłodzonego, pobitego, skrępowanego sznurem tak, aby każdy jego ruch zacieśniał pętlę na szyi. Był rok 2000… 17 lat później do kin wchodzi „Amok” – film inspirowany wydarzeniami z przełomu wieków.
Krystian Bala. Zdjęcie z 2008 roku /Adam Hawałej /PAP

Przez swoich współpracowników właściciel wrocławskiej agencji reklamowej Dariusz J. po raz ostatni widziany był, gdy wychodził z biura. Podobno miał umówione spotkanie z klientem w sprawie kolejnego zlecenia. Zabrał ze sobą teczkę, w której nosił gadżety firmowe, przed biurem zostawił auto. Nigdy wcześniej miał tego nie robić. Na spotkania z klientami zawsze miał jeździć swoim samochodem.

Kiedy Dariusz J. zaginął była połowa listopada 2000 roku. Miesiąc później jego zwłoki znalazło dwóch wędkarzy. Pływały w Odrze w okolicach Chobieni. Ofiara miała skrępowane liną ręce i nogi, na głowie widoczne ślady uderzeń, a na szyi - duszenia. Prawdopodobnie żyła, gdy wrzucono ją do wody. Wyniki sekcji zwłok wykazały, że właściciel agencji reklamowej przed śmiercią był maltretowany, kopany, bity tępym narzędziem i głodzony.

Po nitce do kłębka

Machina ruszyła. Rozpoczęło się śledztwo. Początkowo dla policji wyglądało to jak gangsterska egzekucja - mówi kryminolog Kacper Gradoń w dokumencie z cyklu "Bestie w ludzkiej skórze", którego jeden z odcinków został poświęcony postaci właśnie Krystiana Bali. Zakładano też, że motywem zabójstwa mogła być osobista zemsta. Motywu - nie znaleziono, sprawcy - nie wykryto. Po roku śledztwo umorzono, a media zaczęły mówić o zbrodni doskonałej.

Pięć lat po zabójstwie policjanci wracają do sprawy. Strzałem w dziesiątkę okazuje się skupienie się na telefonie ofiary. Dzięki żonie Dariusza J. śledczy otrzymują zachowany rachunek po kupnie komórki. Widnieje na nim numer IMEI (indywidualny numer identyfikacyjny telefonu). Trop prowadzi na aukcję internetową. Okazuje się, że zaledwie cztery dni po morderstwie użytkownik o loginie ChrisB7 sprzedał za 285 zł komórkę należącą do ofiary. Chris B. to wówczas 31-letni Krystian Bala.

Policjanci węszą dalej i znajdują "Amok" - pamiętnik-blog. To internetowa wersja książki z opisem zbrodni. Zdaniem niektórych miała spopularyzować wydaną w 2003 roku powieść, która okazała się literacką porażką. Lektura przekonuje funkcjonariuszy, że mężczyzna musiał mieć coś wspólnego z zabójstwem Dariusza J. Później stanie się jednym z czternastu dowodów poszlakowych, jakie zostaną przedstawione w sądzie.

O Chrisie - bohaterze "Amoku" mówi się bowiem, że jest odzwierciedleniem duszy autora, że Krystian Bala stworzył postać o własnej osobowości i stylu życia. Podobieństwa między autorem a postacią dotyczą m.in. historii, danych biograficznych, cech osobowości, zainteresowań czy środowiska społecznego.

W toku postępowania śledczy ustalają także, że żona Bali - Stanisława znała ofiarę. O tym, że kobieta się z kimś spotyka jej były mąż dowiedział się od swojej księgowej. Wychodzi na jaw również to, że firma, której Bala był współwłaścicielem złożyła zamówienie w agencji Dariusza J. i zalegała przez pewien czas z płatnościami. Na dysku komputera pisarza znaleziono gromadzone przez niego informację na temat mężczyzny.  

Śledczy ustalili również, że Krystian Bala dzwonił do Dariusza J. z budki telefonicznej. Karta, która mu do tego posłużyła stała się jedną z najważniejszych poszlak w procesie. To właśnie za jej pomocą kontaktował się także z firmami, w których pracowały jego koleżanki oraz z tą, w której zatrudniony był jego ojciec. Z relacji świadków wynikało też, że kilka tygodni po zabójstwie, na imprezie sylwestrowej, Bala miał przyznać się do morderstwa i powiedzieć, że już jednego z kochanków swojej żony zabił.

W momencie, kiedy toczy się śledztwo, Bala jest za granicą. Podróżuje. Przez kilka lat zwiedził m.in. Europę, Stany Zjednoczone, Chiny, Wietnam, Malezję, Filipiny czy Tajlandię. W tym czasie w polskiej telewizji emitowany jest odcinek programu "997", który dotyczy tajemniczej zbrodni na Dolnym Śląsku. Dokument ogląda i komentuje ktoś z zagranicy. Później okaże się, że miejsce, z którego dodany został komentarz, pokrywa się z tym, gdzie w danym momencie przebywał Bala.

Jestem (nie)winny

Policja założyła, że motywem zbrodni była chorobliwa zazdrość o byłą żonę. Balę aresztowano w styczniu 2006 roku. Do zabójstwa przyznał się tylko raz. To ja zabiłem Dariusza J. Dowiedziałem się, że moja żona ma romans z jakimś mężczyzną - miał powiedzieć podczas przesłuchania. Później to wszystko odwołał. Nie chciał także podpisać zeznań i do dziś utrzymuje, że jest niewinny. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z lipca 2015 roku powiedział, że podczas przesłuchania wyraźnie mówił, że nie zabił. Ale mojego ‘nie’ prokurator nie usłyszał. Przesłuchano więc policjantów, którzy mnie wówczas doprowadzili do prokuratury. Ci zeznali, że się nie przyznałem, zwłaszcza jeden z nich to wyraźnie podkreślał, a sąd dalej swoje, że niby policjanci nie byli od przesłuchania mnie, tylko od konwojowania - mówił Bala w wywiadzie. W aktach sprawy zapisane zostały natomiast słowa, które przedstawiają zupełnie inną wersję wydarzeń: Co do zarzutu pomocnictwa do zabójstwa Dariusza J., to chcę powiedzieć, że ja nikomu nie pomagałem, ani nikt nie pomagał mnie przy tym zdarzeniu. To ja zabiłem Dariusza J. W tym zakresie złożę dziś wyjaśnienia.

Zdaniem funkcjonariusza prowadzącego śledztwo Jacka Wróblewskiego, Bala bawił się z policją. Jego zeznania wyglądały tak, jakby chciał pokazać, że to on kontroluje sytuację.

Proces, o którym mówił cały świat

Proces Bali był głośny i spektakularny. Wylansowano go na znanego podróżnika, fotografa, ale i mordercę i wariata. W sądzie złożono czternaście dowodów poszlakowych. Wśród nich był "Amok". Choć zdaniem śledczych książka zawierała elementy bezpośrednio odnoszące się do zabójstwa, sąd dowód odrzucił. Biegli uznali bowiem, że w publikacji znajdowało się tylko kilka drugorzędnych szczegółów, które były wspólne ze zbrodnią. Były to m.in.: planowanie morderstwa, użycie sznura w celu uduszenia ofiary czy sprzedaż na aukcji przedmiotów pochodzących z przestępstwa.

Wśród poszlak wskazujących na to, że to Krystian Bala zabił Dariusza J. sąd wymienił zeznania świadków, sprzedany na aukcji telefon należący do ofiary, długopis z agencji reklamowej, który znaleziono w mieszkaniu Bali oraz kartę telefoniczną. Sąd pokreślił także, że oskarżony nie przedstawił wiarygodnego alibi na czas od zaginięcia ofiary do jej śmierci.

Zdaniem śledczych, Bala Dariusza J. wywabił z biura i z pomocą dwóch innych mężczyzn go uprowadził. Do tej pory nie ustalono miejsca, gdzie ofiara miała być przetrzymywana i katowana. Do dziś nie są znane również nazwiska osób, które miały Bali pomagać. Wiele okoliczności zbrodni nie zostało wyjaśnionych.

Za motyw działania zabójcy sąd uznał "silne negatywne emocje odczuwane wobec ofiary i potrzeba ich agresywnego rozładowania. Źródłem jego negatywnych emocji wobec ofiary musiał być zadawniony konflikt, a nie doraźna sytuacja."

W maju 2009 roku Krystian Bala został skazany na 25 lat więzienia.

Nadczłowiek Bala

Mówi się, że Krystiana Balę zgubiła pewność siebie. Nie zostawił tych wszystkich wskazówek umyślnie. To przez nadmierną pewność siebie nie zatarł śladów i mógł zostać powiązany ze sprawą - mówił w dokumencie "Bestie..." psycholog kryminalny David Holmes. Specjaliści zauważyli narcyzm Bali. Wyglądało to tak jakby uważał się za mądrzejszego od innych, bardziej przebiegłego.

Mimo to Bala popełnił kilka znaczących błędów. Jednym z nich był powrót do Polski, drugim - publikacja książki w internecie. Opuszczając kraj zatarł ślady. Zapomniał jednak o pozbyciu się dowodów rzeczowych: w mieszkaniu Bali znaleziono, na przykład, długopis z firmy Dariusza J.

Krystian Bala urodził się w 1974 roku w Chojnowie na Dolnym Śląsku. Był pierwszym z dwojga dzieci, jakie pojawiło się w kochającej się rodzinie. Był inteligentny, bardzo bystry, choć miał problemy z relacjami i nierzadko popadał w konflikty. Jako pierwszy z rodziny rozpoczął studia. Wybrał  filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim, na którym był podziwiany przez wykładowców i wielbiony przez kobiety. Początkowo marzyła mu się kariera naukowa, ale ostatecznie postanowił zająć się biznesem: założył i rozkręcił firmę sprzątającą i agencję reklamową, ale oba jego pomysły okazały się porażkami. Firmy zbankrutowały w 2000 roku.

Wcześniej, bo w 1995 roku, poślubił swoją szkolną miłość - Stanisławę, dwa lata później został ojcem. Szczęśliwe małżeństwo Bali nie trwało zbyt długo, bo rozpadło się zaledwie po czterech latach. Powodem miały być inne kobiety. To jednak nie zmieniło stosunku Bali do żony: nadal był o nią wyjątkowo zazdrosny, nadal miał na jej punkcie obsesję.

Mało "Amoku" w "Amoku"

O filmie "Amok" w reżyserii Katarzyny Adamik - córki Agnieszki Holland - przed premierą mówiło się bardzo dużo. Dawno żadna polska produkcja nie miała aż takiej promocji. Nie ma jednak co się dziwić: nazwisko Adamik robi swoje, a historia Krystiana Bali do dziś dziwi i interesuje. Rozgłosu filmowi dodały także zarzuty ze strony rodziny zamordowanego mężczyzny, która zażądała zaprzestania emitowania w kinach trailerów produkcji. Ich zdaniem naruszały one dobra osobiste. W zwiastunach miało bowiem być widoczne pełne imię i nazwisko ofiary. Dystrybutor zaprzeczył, film zyskał, a rodzina Dariusza J. nic nie wskórała.

O tym, że "Amok" Adamik nie jest dokumentem, a fabułą mówiło się głośno. Nikt jednak pewnie nie spodziewał się, że z tak bardzo interesującej historii, jaką jest historia Bali i prowadzonego przeciwko niemu śledztwa, można wyciągnąć aż tak mało. "Amok" jest przekombinowany. Historię Bali potraktowano po macoszemu. Była inspiracją, ale niestety niewielką. Dodano za to wątki, które ni jak są związane z rzeczywistością: narkotyczne balangi czy prywatne perypetie policjanta prowadzącego śledztwo.  

Na plus zasługują jedynie ciekawie wykreowane postaci: i Krystiana Bali i Jacka Sokolskiego (policjanta prowadzącego śledztwo). Obaj panowie są wyjątkowo zacięci, obaj dążą do realizacji swoich celów: Bala do zostania sławnym pisarzem, Sokolski do skazania artysty.

Przedstawiany jako thriller psychologiczny "Amok" nie trzyma w napięciu i zawodzi. Czasem nawet nudzi i irytuje. I aż chciałoby się zapytać: Pani Kasiu, dlaczego?!