"Przez prawie rok Jarosław Kaczyński nie wystąpił w żadnej z sejmowych debat na ważne dla państwa tematy, dlatego trudno uwierzyć, że jego przemówienie jest wynikiem rzeczywistej troski o to, jak rozwiązywać problemy kraju" - powiedział premier w Sejmie. Donald Tusk skomentował w ten sposób, czwartkowe, trwające dwie godziny, przemówienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości ws. konstruktywnego wotum nieufności dla rządu.

Rząd Tuska musi odejść. Ktoś powie: przecież ma większość - tak, ma, chociaż ona już czasem zawodzi. Ale na tej sali jest 460 posłanek i posłów, którzy mają tzw. mandat wolny, (...) przyrzekali służyć Polsce, a nie jakiejś opcji politycznej - powiedział Jarosław Kaczyński. Jak podkreślił, rządy techniczne istnieją w wielu państwach europejskich, istniały też w przedwojennej Polsce. Ewentualny rząd prof. Glińskiego nazwał "szansą". Jest dzisiaj taka szansa i to jest wasza szansa, z której możecie skorzystać - zwrócił się do posłów.

Wcześniej Jarosław Kaczyński zarzucił rządowi Donalda Tuska, że chce wprowadzić Polskę do najbardziej zintegrowanej ekonomicznie oraz politycznie części UE. Jak ocenił, oznacza to, że "stracimy jakikolwiek wpływ co najmniej na naszą politykę gospodarczą", Sejm stanie się w gruncie rzeczy "mało potrzebny", a polska demokracja stanie się "w dużej mierze pustą procedurą". Będziemy peryferiami - przekonywał.  Zanim szef PiS zaczął przemawiać z sejmowej trybuny, przez kilkadziesiąt minut transmitował, za pomocą tableta, konferencję profesora Piotra Glińskiego. Kandydat PiS na premiera rządu technicznego, nie dostał zgody na wystąpienie w Sejmie. Jak tłumaczyła marszałek Ewa Kopacz, nie jest posłem. 

Prezes Kaczyński wychodził z sali, kiedy działo się coś ważnego

Przez wiele miesięcy serialu pod tytułem rząd techniczny i konstruktywne wotum nieufności wielu komentatorów i obserwatorów uważało to przedsięwzięcie za niepoważne - powiedział w Sejmie Donald Tusk. Ten projekt, łącznie z wystąpieniem Jarosława Kaczyńskiego uważam, "za rzecz bardzo poważną, ale poważną nie dlatego, aby sami uczestnicy tego projektu poważnie traktowali swoją misję, a raczej dlatego, że to przedsięwzięcie polityczne jest kolejną, ale szczególnie dobitną i - można powiedzieć - przewrotną ilustracją, o co naprawdę chodzi prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w dniu, w którym przedstawił wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu - podkreślił premier.

Można by sądzić także słuchając wystąpienia prezesa Kaczyńskiego, że jest bardzo przejęty tymi sprawami, o których przez tak długi czas dziś w Sejmie mówił - stwierdził Tusk. Jak jednak dodał, o ile dobrze pamięta, jest to pierwsze merytoryczne wystąpienie Kaczyńskiego w Sejmie od prawie roku, mimo że - zaznaczył premier - właśnie w Sejmie odbywały się w tym czasie debaty m.in. na temat bezrobocia, bezpieczeństwa Polski, bezpieczeństwa energetycznego, euro, środków europejskich, ochrony zdrowia. Prezes Kaczyński nie występował w tych sprawach, z reguły go nie było na sali. Dlatego trudno dziś uwierzyć, aby wystąpienie prezesa Kaczyńskiego było wynikiem rzeczywistego zaangażowania, rzeczywistej troski o to, jak zmienić kłopoty, w jakich Polska żyje- podkreślił szef rządu.

Tusk: Przemówienie gęsto utkane kłamstwami

Nie będę prostował wszystkich niedomówień, nieścisłości i zwykłych kłamstw, jakie znalazły się w wystąpieniu Kaczyńskiego. Pojawiły się pod koniec wystąpienia i miały szczególnie drastyczny charakter - tak wystąpienie szefa PiS skomentował premier. Według niego było to przemówienie  "gęsto utkane kłamstwami". Ceny gazu panu nie odpowiadają, panie prezesie Kaczyński? Siedzi poseł Wojciech Jasiński (minister skarbu państwa w rządzie PiS ), minister, który zrezygnował dobrowolnie ze zniżek na gaz, dzięki czemu Polska płaciła najdroższe ceny gazu w Europie - mówił Tusk. Premier odniósł się również do sprawy pakietu klimatyczno-energetycznego. Pan jest ostatnią osobą, która powinna publicznie zabierać głos w sprawie, kto odpowiada za to, że Polska mogła paść ofiarą fatalnych zapisów w pakiecie klimatyczno-energetycznym - dodał. Według szefa rządu to ministrowie w rządzie PiS zdecydowali się na taką wersję pakietu, która - podkreślił - "faktycznie byłaby dla Polski zabójcza".

Cała aktywność poprzedniego rządu PO-PSL ws. pakietu klimatyczno-energetycznego polegała na tym, by zredukować negatywne skutki decyzji poprzedniego prezydenta - podkreślił Donald Tusk. Z nadzwyczajną konsekwencją, niezrozumiałą dla mnie (...) wspierał pan tego premiera w Europie, który robił dokładnie wszystko, aby do Polski trafiło jak najmniej pieniędzy, a nie jak najwięcej - tak Tusk podsumował list, jaki w czasie negocjacji nad unijnym budżetem Jarosław Kaczyński skierował do premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Większość wysiłków polskiej delegacji, kiedy dyskutowaliśmy o pieniądzach dla Polski, polegała na tym, aby ograniczać wpływy tych polityków europejskich, których pan wspierał, a którzy postulowali tylko jedną rzecz - jak najmniejszy budżet w Europie - powiedział szef rządu.

Ministrowie odpowiedzą prezesowi

Według Donalda Tuska, w ciągu kilkudziesięciu godzin jego ministrowie przygotują informację, w której odniosą - jak mówił - do "nieścisłości i kłamstw", które padły podczas sejmowego wystąpienia prezesa PiS. Czy pojawiły się jakiekolwiek przesłanki, czy są jakiekolwiek sygnały, które pokazują, że wyniki wyborów sprzed niespełna półtora roku są wynikami nieważnymi? - pytał premier. Czy stało się coś takiego, "co każe sądzić, że parlament jest zdestabilizowany, rząd utracił większość" i trzeba szukać rządu technicznego? - dodał.

Premier przypomniał, że oprócz werdyktu wyborów parlamentarnych cztery miesiące temu zwrócił się o wyrażenie przez Sejm wotum zaufania dla rządu. Rząd uzyskał to wotum zaufania. Jakie macie sygnały w związku z tym, które każą wam wierzyć w to, że szukacie politycznej recepty dla Polski? - pytał  posłów PiS. 

Kopacz o tablecie: Naginanie prawa i łamanie regulaminu

W czwartek to jednak nie sejmowe przemówienia rozgrzały do czerwoności polityków zarówno koalicji jak i opozycji. Tematem numer jeden był tablet z jakim Jarosław Kaczyński pojawił się na mównicy. Stała się rzecz bardzo zła, nastąpiło naginanie prawa i łamanie regulaminu - tak sprawę komentuje Ewa Kopacz. Prezes PiS pokazał drogę do tego, aby w polskim parlamencie każdy mógł zabrać głos. I to zarówno ten, który będzie głosił pokój i ten, który będzie nawoływał do wojny. To niebezpieczny precedens, wiążący się z psuciem państwa, igraniem państwem - twierdzi marszałek Sejmu. Ewa Kopacz dodała, że jedyne rozwiązanie, to zmiany w regulaminie Sejmu. Aby tego rodzaju historie nie powtarzały się nigdy więcej na sali sejmowej - przez powagę dla tych, którzy tu w imieniu 38 milionów Polaków występują - dodała. Marszałek zapowiedziała już rozmowy z prawnikami na temat nowoczesnych technologii. Ewa Kopacz tłumaczyła, też dlaczego nie interweniowała, gdy prezes PiS odtworzył wystąpienie prof. Glińskiego z tabletu. Jeśli chcieliśmy debatować, to ja nie mogłam pozwolić na to, że - w momencie jak zatrzymam tę prezentację z tabletu - nagle okazałoby się, że debata dotyczyłaby tego, że ja komuś ograniczam głos, łamię zasady demokracji, czy ewentualnie próbuję kneblować usta - twierdzi. Wybierając mniejsze zło, pozwoliłam, aby ta cała prezentacja dobiegła do końca, licząc na to, że w drugiej części prezes Kaczyński da głos - powiedziała marszałek Sejmu. Kopacz powtórzyła, że prof. Gliński nie został dopuszczony do głosu, dlatego, że tak stanowi regulamin Sejmu.

Odtworzone przez prezesa PiS z mównicy sejmowej wystąpienie prof. Glińskiego znalazło się w stenogramie sejmowym. Tablet w rękach Jarosława Kaczyńskiego nie uszedł również uwadze polityków PO. "Prezes Kaczyński w roli uchwytu dla iPada" - napisał na Twitterze - nie bez złośliwości - szef MSZ Radosław Sikorski. "To nie może być prawda" - zaćwierkał rzecznik rządu Paweł Graś.