Saperzy pracujący w piątek przez wiele godzin w pobliżu lotniska im. Chopina w Warszawie ogłosili, że nie ma tam żadnej bomby. Obiekt znaleziony 5 metrów pod ziemią podczas budowy tunelu to duży głaz, a nie jak podejrzewano niewybuch z czasów wojny.

Saperzy przez wiele godzin nie byli w stanie stwierdzić, do czego dokopał się pracownik firmy budującej tunel. Podejrzewali, że może to być bomba z czasów II wojny światowej. Przedmiot znajdował się pod 5-metrową warstwą ziemi. Okazało się, że była to skała.

Władze lotniska tę pomyłkę rozumieją i tłumaczą. Pracownik firmy budowlanej, który natrafił na głaz zachował się zgodnie ze wszystkimi procedurami. Wiedział, że w przeszłości znajdował się tu skład amunicji i jak twierdzi Radosław Żuk, przedstawiciel lotniska, mógł przypuszczać, że obsługiwane przez niego wiertło zatrzymało się właśnie na  niewybuchu. Widziałem tą skałę, można było się pomylić. Jest to rodzaj skały, który przy starciu z tarczą wydzielił dym - powiedział Żuk.

Saperzy pracowali od samego rana

Trzeba było wyciąć specjalny otwór w asfalcie, który umożliwił pracę urządzeń wybierających ziemię. Ziemia była wybierana na powierzchnię, żeby zbadać, co się w niej znajduje. To może być niewypał i niewybuch - i to jest wersja pesymistyczna, ale może to też być zupełnie niegroźny przedmiot - mówił rzecznik Sztabu Generalnego WP płk Tomasz Szulejko.

Wczoraj pracownicy firmy Hochtief Polska, kopiąc tunel pomiędzy terminalem a stacją kolejową, natrafili na przedmiot, z którego po nawierceniu ulotnił się biały dym. Rzecznik lotniska Przemysław Przybylski powiedział, że dwa lata temu podczas budowy stacji kolejowej na lotnisku natrafiono na bomby z czasów II wojny światowej z elementami fosforu, więc założono, że to też może być bomba. Dodał, że w miejscu znaleziska w czasie II wojny światowej znajdował się wojskowy hangar z amunicją. Przedmiot znaleziono na placu budowy remontowanej części Terminalu A.

Terminal lotniska nie został zamknięty, jednak pasażerowie mieli utrudniony dojazd do lotniska. Ze względów bezpieczeństwa zamknięty został podjazd pod halę przylotów. Pasażerowie przylatujący wychodzili przez poziom odlotów. Osoby, które przyjeżdżały po pasażerów przylatujących, nie mogły czekać w samochodzie bezpośrednio na poziomie hali odlotów.