Dwa lata więzienia i trzy miliony złotych grzywny grożą Donaldowi Tuskowi za ujawnienie decyzji o odwołaniu prezes PGNiG, Grażyny Piotrowskiej-Oliwy, zanim zrobiła to gazowa spółka w komunikacie - poinformował portal Money.pl. Komisja Nadzoru Finansowego prowadzi już postępowanie w tej sprawie.

Skutkiem działania premiera mógł być negatywny wpływ na notowania akcji na warszawskiej giełdzie - twierdzi portal. Chodzi o konferencję Donalda Tuska, w trakcie której ogłosił, że Grażyna Piotrowska-Oliwa nie jest już prezesem koncernu gazowego PGNiG.

Powodem zwolnienia prezes, jak przypomina Money.pl, miało być zamieszanie związane z memorandum w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego.

Premier o podpisaniu memorandum dowiedział się podczas konferencji prasowej od jednego z dziennikarzy. Pokłosiem tej sprawy była dymisja ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego. Stanowisko straciła też właśnie Piotrowska-Oliwa. Wcześniej jednak PGNiG nie wydał stosownego oświadczenia w tej sprawie.

Tuż po odwołaniu prezesa, spółka powinna niezwłocznie opublikować raport bieżący za pomocą systemu ESPI (Elektronicznego Systemu Przekazywania Informacji - red.) - mówi cytowany przez Money.pl Kamil Adamiec, specjalista w Zespole Doradztwa dla Emitentów Instrumentów Finansowych banku DnB Nord. Dopiero później tę informację mógłby wykorzystać premier.

To była informacja poufna
- twierdzi cytowany mecenas Wojciech Chabasiewicz z kancelarii Chabasiewicz, Kowalska i partnerzy. Według niego dowodem na to, że odwołanie prezes wpłynęło na cenę spółki, jest reakcja rynku.

Sprawą zajęła się teraz Komisja Nadzoru Finansowego. Na obecną chwilę w sprawie PGNiG mogę powiedzieć jedynie, że podejmujemy wszystkie możliwe czynności w celu jej wyjaśnienia - zapewnił Maciej Krzysztoszek z Departamentu Komunikacji Społecznej KNF, którego wypowiedź przytoczył portal.

Jak ustalono, w najgorszym dla premiera scenariuszu - zgodnie z ustawą o obrocie instrumentami finansowymi - kto wbrew zakazowi ujawnia informację poufną, podlega grzywnie do 2 milionów złotych albo karze pozbawienia wolności do lat 3, albo obu tym karom łącznie.

Sam premier nie poczuwa się do winy. Podkreślił też, że informację o dymisjach podały wcześniej media. - Nie sądzę, żeby ktoś z tego tytułu poniósł najmniejszą stratę - powiedział Donald Tusk dla Money.pl.

RMF FM/MONEY.PL