"Manewry to chyba za duże słowo, skoro bierze w nich udział zaledwie sześć tysięcy żołnierzy" - generał Roman Polko ostro krytykuje rozpoczynające się dziś tygodniowe ćwiczenia Sojuszu. Odbywają się one głównie na terytorium Polski. "Bardzo nam to odpowiada" - podkreśla szef resortu obrony Tomasz Siemoniak. Żołnierzy odwiedzą między innymi prezydent Bronisław Komorowski i sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Polko - były szef jednostki "GROM"- w rozmowie z Bogdanem Zalewskim nie zostawia suchej nitki na tym przedsięwzięciu. Generał przyznaje, że Pakt się ośmiesza.

Bogdan Zalewski: Czy takie manewry jak "Steadfast Jazz" dadzą odpowiedź, w jakim stopniu Polska jest gotowa do wspólnych działań z Sojuszem Północnoatlantyckim w razie realnego zagrożenia, czy to taka - nazwijmy - "pokazówka"?

Generał Roman Polko:  "Manewry" to chyba zbyt duże słowo. Jeżeli w tym przedsięwzięciu bierze udział - jak się dowiadujemy- około 6 tysięcy żołnierzy, to przecież nie jest nawet dywizja. To nawet nie jest połowa dywizji. To jest, co najwyżej, ćwiczenie -na większą skalę- jednej brygady. Tę wojnę, tę konfrontację z Rosją połączoną z Białorusią, która intensywnie ćwiczy, która przeprowadzi szereg manewrów na polskiej granicy, na granicy z NATO (to też warto podkreślić) zdecydowanie przegraliśmy. Niestety to jest triumf propagandy, dobrego pijaru, dobrego samopoczucia nad myśleniem o bezpieczeństwie Sojuszu. Myślę, że Polska powinna wiele zrobić, aby to zmienić, bo ta sytuacja nie jest już ani śmieszna ani zabawna, tylko naprawdę naraża na szwank nasze bezpieczeństwo, także bezpieczeństwo wschodnich rubieży NATO.

Pan sugeruje, że NATO się ośmiesza?

Dokładnie. Jeżeli za naszą granica wschodnią prowadzone są manewry na dużą skalę, gdzie celem, nikt tego nie ukrywa, jest wojna z NATO, jeśli Rosjanie do spółki z Białorusią ćwiczą to, w jaki sposób będą prowadzić działania na terytorium Polski, to odpowiedź musi być przynajmniej adekwatna, czyli równa. A okazuje się, że ta odpowiedź jest o takiej skali, że te wojnę tak naprawdę przegraliśmy. Myślę, że to nie sześć tysięcy, ale sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy powinno się zgrywać, wówczas moglibyśmy mówić o rzeczywistych manewrach. Bo to, co obserwujemy i co będzie zapewne realizowane, to to będzie taka wielka wieża Babel, gdzie poszczególne państwa członkowskie NATO wyślą swoje reprezentacje, ale na pewno nie jest to "potężna pięść" i coś, czego potencjalny przeciwnik, wróg, który miałby zamiar zaatakować Polskę, mógłby się przestraszyć.

A czy w razie obcej agresji Polska może liczyć na taką bezwarunkową, realną pomoc ze strony NATO?

Zapis artykułu piątego mówi o tym, że same państwa członkowskie decydują o tym, jaki ma być ten zakres pomocy. Żeby tej pomocy naprawdę udzielić, trzeba też wcześniej rzeczywiście ćwiczyć. Stąd też tak naprawdę moja troska o to, bo jeżeli nie ćwiczymy razem na dużą skalę, to trudno będzie przyjmować tę pomoc, która miałaby do Polski przyjść z Zachodu. Inaczej wyjdzie szereg problemów, których teraz nie widzimy, od tych logistycznych skończywszy na tych, które będą się wiązały z dowodzeniem na potencjalnym polu walki. Sześć tysięcy żołnierzy! Przecież to jest naprawdę śmieszny potencjał. To nie jest potencjał, który jest w stanie tak naprawdę zagrozić żadnemu państwu, nie mówiąc o kimś takim jak Rosja.

Panie generale, a jak to jest z tym natowskim "paktem muszkieterów" - jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Co mówi artykuł piąty tak naprawdę, bo chyba nie wszyscy w Polsce zdają sobie z tego sprawę?

Niestety NATO nie jest tym paktem, do którego wstępowaliśmy, który rzeczywiście był silnym, zwartym organizmem, który był w stanie wypracować spójną strategię. W ostatnich latach nie byliśmy w stanie wypracować wspólnej strategii na Afganistan, na Libię i na szereg tych wyzwań, które się pojawiały. Hasło "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" tak naprawdę jest hasłem propagandowym, które niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Nawet, gdy rozmawiałem z moimi kolegami, partnerami z NATO, to oni wyraźnie podkreślają, że ta pomoc sojuszu, tak jak ona jest napisana, jak oni ją czytają, to może polegać na przykład na tym, że ktoś prześle nam pismo "jesteśmy z wami, bardzo was wspieramy". Krótko mówiąc, że będzie to wsparcie bardziej polityczne niż realne, a w konkretnych warunkach, konkretnego zagrożenia liczy się jednak to, ile dywizji, ile brygad NATO byłoby w stanie działać na terytorium Polski, wspierać nas gdyby doszło do tego najważniejszego uderzenia wroga.

Pan mówił o liście z poparciem- czyli byłaby to taka papierowa pomoc? Czy NATO to jest papierowy tygrys?

To nawet nie moje słowa, to słowa partnerów z NATO, którzy mówią "no słuchajcie, prześlemy wam broń i tak ta pomoc może wyglądać, my to tak rozumiemy, dlatego wy nadinterpretujecie ten piąty artykuł, który mówi, że on nam zapewni bezpieczeństwo". NATO jest papierowym tygrysem, bo wiele państw teraz tak naprawdę chciałoby korzystać, czerpać z tego paktu, nie dając wiele od siebie. To samo możemy obserwować u siebie. Kiedy w jakiś sposób przez to, co się dzieje chociażby w Syrii, zagrożone były granice Turcji, to czy ktoś pomyślał o tym i wydał jakiś komunikat? Komunikat, że gdyby ktokolwiek uderzył na Turcję i w jakikolwiek sposób ten kraj był zagrożony to Polska natychmiast pójdzie z pomocą. Nie ma tego i naprawdę trzeba wiele pracy- tej dyplomatycznej- żeby to odbudować, bo to nie jest ten sojusz, który może zagwarantować bezpieczeństwo. Niestety porażki w ostatnich latach, przy tych wyzwaniach, które miały miejsce, a ta najdotkliwsza w Afganistanie, bardzo mocno osłabiły ten organizm, jakim jest Pakt Północnoatlantycki i trzeba dużo zrobić żeby to odbudować. Po to, żebyśmy wszyscy mogli się czuć bezpiecznie w tym zakątku świata, Europy.

Panie generale, pan wspomniał Syrię, a ja zapytam o inną nazwę na 'S' - o Smoleńsk. Czy Smoleńsk nie był takim testem na natowską pomoc? Zginęła natowska generalicja w bardzo tajemniczym wypadku, na terenie obcego państwa, co zrobiło w tej sprawie NATO, potrafi pan powiedzieć?

Przede wszystkim Smoleńsk pokazał, że nie potrafimy czerpać z sojuszy, w których uczestniczymy. Nie dochodząc samej kwestii przyczyny tej katastrofy, gdzie zginęli najwyżsi dowódcy wojska polskiego, to myśmy nie potrafili poprosić naszych partnerów.  Zapomnieliśmy o tym, że jesteśmy razem, o tym, żeby nam pomogli w wyjaśnieniu tych kwestii, które dzisiaj już bardzo trudno jednoznacznie rozwiązać. Nie poprosiliśmy ani o zdjęcia satelitarne, ani o pomoc w ustaleniu procedur, według jakich będzie prowadzone postępowanie wyjaśniające śledztwo. Dostrzegam tu niestety winę po naszej stronie. Nawet do mnie osobiście zwracało się wielu moich kolegów, których znałem, wojskowych, i zadawało pytanie- 'dlaczego wy nie zwracacie się w formalny sposób o pomoc?'. Trochę to też pokazuje jak biurokratyczną instytucją jest NATO - nikt sam z siebie pomocy nie zaproponuje, jeśli sam o nią nie będziesz zabiegał. Jeśli o tę pomoc nie poprosisz, to jej po prostu nie dostaniesz.

Panie generale, pan jest bardzo doświadczonym, wysokim rangą natowskim oficerem. Czy jeśli rząd polski nie poprosi o pomoc, to -mimo to-  NATO nie powinno prowadzić, że tak powiem "z urzędu", własnego śledztwa? Proszę to wytłumaczyć, jak to jest?

NATO nie będzie ingerowało w sprawy narodowe. Na tym ten sojusz także polega- na poszanowaniu, że każdy kraj ma jednak prawo decydować od początku do końca o sobie. To my musimy poprosić o pomoc. Powiem tylko, z puntu widzenia mojego doświadczenia operacyjno-taktycznego, że kiedy prowadziłem działania czy to w Kosowie, czy to w Iraku, czy nawet dowodząc GROM-em podczas misji chociażby w Afganistanie: jeśli kiedykolwiek poprosiłem naszych partnerów o pomoc, głównie amerykańskich, bo to jednak oni mają największą siłę, to nigdy mi tej pomocy nie odmówiono. Na polu bitwy, na polu walki ta pomoc jest, trzeba tylko umieć o nią zabiegać, trzeba umieć w tym sojuszu zabiegać o własne interesy narodowe. Powinniśmy to robić z dużo większą mocą niż dotychczas. Takim pozytywnym przykładem jest chociażby to, że świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński zabiegał o to, żeby NATO dostrzegło kwestię bezpieczeństwa energetycznego, Skutecznie zabiegał, ponieważ stało się to także przedmiotem spotkania na szczeblu Paktu Północnoatlantyckiego.

Chciałoby się, żeby obecnej władzy chciało się chcieć. Bardzo panu dziękuję za tę rozmowę.