Dziś wchodzi w życie w pełni tzw. rekomendacja T uchwalona na początku roku przez Komisję Nadzoru Finansowego. Część jej zapisów już obowiązuje, ale najważniejszy, ograniczający zdolność do zaciągania kredytów osobom już zadłużonym, będzie działał dopiero od teraz.

Według tej nowej zasady banki będą miały obowiązek dokładniej sprawdzać poziom dochodów i wydatków danej osoby. Bank nie powinien udzielić kredytu klientowi, gdy łączna wysokość rat spłacanych przez niego w ramach nowego i wcześniejszych kredytów przekroczy połowę jego dochodów. Dla osób o dochodach powyżej średniej krajowej (około 3,5 tys. zł brutto oraz 2,2 tys. zł na rękę) limit rat wyniesie 65 proc. pensji.

Wprowadzenie rekomendacji T dotyczy przede wszystkim kredytów gotówkowych, ewentualnie samochodowych i oznacza, że dłużej będziemy czekać na decyzję w sprawie tych kredytów. Trudniej będzie kupić na raty telewizor, pralkę czy meble.

Przykładowo, ktoś kto zarabia średnią krajowa, będzie mógł maksymalnie wziąć nieco ponad 35 tysięcy złotych kredytu gotówkowego, albo na samochód. W sumie raty osób zarabiających średnią krajową nie będą mogły przekraczać 1345 złotych miesięcznie. Banki ustalą limit na podstawie kwoty, którą dostajemy na rękę. W trudniejszej sytuacji będą ci, którzy mają najniższe pensje - do 1 500 złotych. Wobec nich banki, choć nie ma tego w rekomendacji, zastosują jeszcze ostrzejsze kryteria. W sumie na raty nie pozwolą im wydawać więcej niż 25 procent dochodów, a to oznacza, że maksymalnie będą mogli pożyczyć nie więcej niż 10 tysięcy złotych.

Zmiana nie będzie dotyczyła kredytów hipotecznych, bo zasady, które są wyrażone w rekomendacji T zostały wdrożone przez banki udzielające kredytów hipotecznych już wcześniej.

Twórcy rekomendacji tłumaczą, że ma ona uchronić klientów przed spiralą zadłużenia. I powstrzymać banki od udzielania kredytów przekraczających możliwości finansowe nabywców.