Przyjęcie stół-bufet, czyli popularny szwedzki stół, to jedna z największych prób dla naszych dobrych manier. I nie chodzi tu wyłącznie o to, by nasze podróże między stołem a bufetem były popisem wytworności, lecz o jedno: umiar.

"Z chwilą, gdy otworzono drzwi do sali jadalnej i ukazywał się widok stołów uginających się pod jadłem i napojami, dostojne panie i dostojni panowie od razu tracili panowanie nad sobą. Jak gdyby całe tygodnie nie jedli, zapominając gdzie są i kim są, rzucali się do stołów, nieraz torując sobie drogę łokciami". To słowa Henryka Comte’a, adiutanta prezydenta Stanisława Wojciechowskiego. Proszę sobie wyobrazić, że to opis jednych z najelegantszych bali II Rzeczpospolitej, jakie w latach dwudziestych działy się na Zamku w Warszawie.

Mamy więc już pierwszą zasadę zachowania na takich przyjęciach: nie przychodź głodny. To paradoksalne, ale bardzo prawdziwe. Jeśli w dzień przyjęcia, czy balu będziemy od rana głodować w oczekiwaniu na "wielką ucztę" wieczorem, nasz żołądek weźmie górę nad rozumem.

Pamiętajmy o innych gościach. Ustępujmy im miejsca, przepuszczajmy w kolejce i róbmy to z uśmiechem. Od razu zbudujemy inną atmosferę. Hotelowi kelnerzy powiadają, że po zachowaniu przy szwedzkim stole można rozpoznać narodowość gościa. Niemcy podobno zawsze stoją w rządku, czekając na swoją kolej. My Polacy jesteśmy nieco chaotyczni.

Przyjęcie stół-bufet, które oferuje "wszystko" nie stanowi obowiązku zjedzenia wszystkiego. To nie Wigilia, tutaj nie trzeba kosztować każdej potrawy. Jeśli jesteście Państwo np. na firmowej kolacji, która została urządzona w takim stylu, zróbcie plan: przystawka, zupa, danie główne, sery (francuskim wzorem) i na koniec deser. Skonstruujcie wasze kolejne dania ze smakiem i z poczuciem estetyki.

Proszę pamiętać, że nikomu nie braknie. Nie potrzeba więc robić na swoim talerzu kopca kreta, który - to najgorsze, co może się stać - składa się z mięsa, ryb, chleba, warzyw, sałatek i deserów. Najlepiej na talerz nałożyć sobie wyłącznie jedną potrawę, np. sałatkę. Po jej zjedzeniu talerz odkładamy, a jeśli mamy ochotę na coś jeszcze - sięgamy po czysty.

Jeżeli na przyjęciu nie ma stołów i krzeseł, nie sięgajmy pod dania, które wymagają użycia noża i widelca. To najgorszy widok, gdy elegancko ubrani ludzie siedzą na parapecie lub na schodach, byle tylko udało się pokroić ukochane żeberka. Takie menu to błąd gospodarza, który powinien zadbać o to, by podawane dania były łatwe do spożycia.

Przyjęcie w stylu szwedzkiego stołu, szczególnie jeśli odbywa się na stojąco, wiąże się z czymś jeszcze: pamiętajmy, że mamy tylko dwie ręce, z których prawa zawsze powinna być gotowa do tego, by uścisnąć czyjąś prawicę. Jeśli częstujemy się jedzeniem i mamy w ręku talerz, nie bierzemy lampki wina. Talerz trzymamy w lewej ręce, widelec w prawej (odkładamy go na talerz). Nie zapominajmy również o serwetce (w lewej ręce).

Jeśli sięgamy po wino, trzymamy je w lewej ręce. Powód jest ten sam. I pamiętajmy, że kieliszek trzymamy za nóżkę, nie za czarkę. Wino jest podawane w odpowiedniej temperaturze, a więc jego ogrzewanie będzie pozbawione sensu.

Drogie panie, na takie przyjęcie najlepiej zabrać małą torebkę na pasku. Ważne, żebyście mogły ją przewiesić przez lewe ramię. Kopertówka będzie niewygodna, chyba że jesteście na diecie...

A jakie są Państwa obserwacje? Co zdziwiło Was najbardziej na takich przyjęciach?