Zebrani w Niemczech delegaci frakcji afgańskich, których zadaniem jest wyłonienie przyszłych władz swego kraju, nie mogą porozumieć się do składu tymczasowego rządu. Największe ugrupowanie reprezentowane w negocjacjach pod Bonn, Sojusz Północny, odmówiło przedstawienia nazwiska ministrów przyszłego gabinetu - ujawnili inni delegaci oraz dyplomaci śledzący rozmowy.

Rząd ten miałby działać pod nadzorem dwustu osobowej narodowej rady, której skład już ustalono. Być może na usztywnienie stanowiska Sojuszu wpłynęła postawa ich przywódcy, prezydenta Burhanuddina Rabbaniego. Opowiedział się on dziś za zorganizowaniem w Afganistanie wyborów powszechnych i przyznaniem praw wyborczych kobietom. Rabbani, który niedawno wrócił do Kabulu z kilkuletniego wygnania, podkreślił że przyszłość Afganistanu powinna zostać określona w tym kraju, a nie w czasie negocjacji w odległych Niemczech. Zdaniem Rabbaniego, wybory da się przeprowadzić w ciągu dwóch miesięcy. „Jeśli chodzi o wysłanie do Afganistanu misji pokojowej ONZ, to myślę, że wystarczyłoby tylko stu lub dwustu żołnierzy. Nie ma potrzeby wysyłania większego kontyngentu” - dodał Rabbani. Polityk ten został prezydentem dziewięć lat temu. Ale w roku 1996 wypędzili go Talibowie. Teraz Rabbani jest przywódcą Sojuszu Północnego, którego siły, wsparte lotnictwem USA, pokonały Talibów i zajęły większość terytorium Afganistanu. Posłuchaj relacji naszego korespondeta Tomasza Lejmana:

22:15