Francję dotknął najdłuższy okres stagnacji gospodarczej od czasów drugiej wojny światowej- ogłosił Państwowy Instytut Statystyk i Badań Ekonomicznych w Paryżu. Może się więc okazać, że największe od 30 lat cięcia budżetowe i podwyżki podatków zapowiedziane przez rząd Francois Hollande'a mogą okazać się niewystarczające.

Państwowy Instytut Statystyk i Badan Ekonomicznych (INSEE) przewiduje, że ostatni kwartał tego roku będzie już piątym z kolei z zerowym wzrostem gospodarczym. Według ekspertów, oznacza to, że rządowe założenia budżetowe na przyszły rok przewidujące 0,8-procentowy wzrost gospodarczy - okażą się prawdopodobnie nierealistyczne.

W tej sytuacji głoszone przez Hollande'a największe od ponad ćwierć wieku zaciskanie pasa ( w tym podwyżki podatków) nie wystarczy, żeby Francja mogła zrealizować ogłoszony plan uzdrowienia swoich finansów publicznych. Wielu komentatorów obawia się, że potrzebne będą dodatkowe ciecia wydatków publicznych. Wszystko po to, aby zgodnie z obietnicą rządu, francuski deficyt budżetowy został zredukowany w przyszłym roku do 3 procent PKB.

Wszyscy muszą zrzucić się na dziurę w budżecie

W ubiegłym tygodniu socjalistyczny premier Francji Jaen-Marc Ayrault zapowiedział największe od 30 lat cięcia budżetowe i podwyżki podatków. Ostrzegł, że w przyszłym roku obywatele i wielkie nadsekwańskie przedsiębiorstwa będą musiały oddać fiskusowi więcej podatków o 20 miliardów euro. Najboleśniej odczuje to 10 procent najbogatszych obywateli, ale więcej zapłacą nawet emeryci.

Szef rządu wyjaśnił, że w związku z pogłębiającym się kryzysem wszyscy muszą solidarnie walczyć o uzdrowienie finansów publicznych. Reforma fiskalna ma umożliwić w przyszłym roku redukcję francuskiego deficytu budżetowego do trzech procent PKB. Przeciwko temu protestują jednak związkowcy, radykalna lewica oraz prawicowa opozycja. Według niej dodatkowe opodatkowanie dużych przedsiębiorstw i zamożnych obywateli sprawi, że z kraju zaczną uciekać inwestorzy.

Francuzi wychodzą na ulice

Po niedzielnej demonstracji w Paryżu, w której wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, rząd pospiesznie obiecał, że zapowiedziana podwyżka podatków trwać będzie tylko dwa lata. Później obywatele będą dawać fiskusowi mniej pieniędzy. Komentatorzy sugerują, że prezydent François Hollande przestraszył się antykryzysowych protestów. Precz z unijnymi cieciami budżetowymi! Precz z zamykaniem szpitali! Mówimy won tym, którzy chcą decydować o naszym losie na giełdzie! - skandowali ich uczestnicy. Wszędzie widać było portrety socjalistycznego prezydenta w formie listu gończego. Według uczestników demonstracji, Hollande jest przestępcą, który gnębi najbiedniejszych.Nie chcemy dołączyć do listy bankrutujących krajów, takich jak Grecja czy Hiszpania. Unia Europejska nie potrafi wyciągnąć nas z kryzysu - mówił korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi młody paryżanin. Protestujemy przeciwko coraz ostrzejszemu zaciskaniu pasa! Tak samo było w Grecji. Ludzie zdychają z biedy, a kryzys jest coraz większy - tłumaczył inny Francuz.

Uczestnicy demonstracji sprzeciwiali się ratyfikacji unijnego paktu fiskalnego, który zakłada zaostrzenie w większości krajów Unii Europejskiej dyscypliny budżetowej i który ma ratować euroland. Wielu komentatorów podkreśla, że - według sondaży - już teraz większość Francuzów nie wierzy, że Hollande szybko wyciągnie kraj z kryzysu.