Prawie 70 pytonów birmańskich złapano i zabito w Parku Narodowym Everglades na Florydzie. Polowanie na niebezpieczne gady trwało miesiąc.

Najdłuższy schwytany okaz mierzył 4,3 metra. Śmiałek, który go złapał, dostał 1000 dolarów nagrody - podała komisja ochrony flory i fauny Florydy.

Zabite węże trafią do uniwersytetu na Florydzie, gdzie posłużą do badań naukowych.

W polowaniu zorganizowanym między 10 stycznia a 10 lutego wzięło udział 600 uczestników z 38 amerykańskich stanów, a nawet z Kanady. Organizatorzy polowania twierdzą, że Pytony są zagrożeniem dla ekosystemu.

Eksperci sądzą, że pierwsze pytony birmańskie, przywleczone do Everglades, były zwierzętami domowymi, które albo zostały wypuszczone na wolność przez właściciela, albo uciekły w czasie huraganu Andrew w 1992 roku. Od tego czasu w sposób niekontrolowany rozmnażały się na Florydzie; ich liczebnością można tłumaczyć zmniejszenie się populacji małych ssaków, jak łasica czy szop pracz, w Everglades - twierdzą naukowcy.  

(j.)