„Trzymam kciuki za Najwyższą Izbę Kontroli, żeby dobrze wykonywała swoje obowiązki – a dzisiaj jest to zagrożone” – stwierdził w Rozmowie w samo południe w RMF FM senator, były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski. Pytany o wojnę wewnątrz NIK, ocenił: „Mam wrażenie, że prezes Dziuba działa w recydywie”.

Według prezesa NIK Mariana Banasia, jego zastępca Tadeusz Dziuba próbował zablokować zakończenie prac nad raportem z kontroli w Funduszu Sprawiedliwości, zarządzanym przez ministra Zbigniewa Ziobrę.

"Kontrolerzy NIK-u już raz skarżyli się, że (Tadeusz Dziuba) próbował wpływać na ich kontrolę, a teraz sam prezes NIK-u mówi (...), że próbował on doprowadzić do sytuacji, że kontrola (w Funduszu Sprawiedliwości) nie mogłaby się zakończyć" - zaznaczył Krzysztof Kwiatkowski.



Na pytanie Mariusza Piekarskiego, jaki jest cel takich działań, polityk odparł: "Po to, żebyśmy się wszyscy nie dowiadywali o tym, (gdzie trafiały - przyp. RMF) pieniądze, które miały służyć ofiarom przemocy domowej, kobietom, dzieciom, ofiarom wypadków drogowych. (...) Gdzie trafiały te pieniądze? Jak pokazały kontrole, które jeszcze ja przeprowadzałem: np. do Centralnego Biura Antykorupcyjnego na zakup systemów informatycznych, które - jak sami dziennikarze zidentyfikowali - służą inwigilacji obywateli".

"To w rękach marszałka Sejmu leży odpowiedzialność za NIK"

Jeżeli Marszałek Sejmu nie odwoła wiceprezesa NIK-u, to bierze pełną odpowiedzialność za jego funkcjonowanie, ale także za brak takiego funkcjonowania - mówił w Rozmowie w samo południe w RMF FM Krzysztof Kwiatkowski, senator i były prezes Najwyższej Izby Kontroli.

Zdaniem byłego szefa Najwyższej Izby Kontroli wszystko w rękach Marszałek Sejmu Elżbiety Witek. 

Myślę, że teraz zaczął być ogromny problem dla pani Marszałek Sejmu. Sprawa się wylała, mleko się wylało. Dziś wszyscy wiedzą, że prezes Dziuba (Tadeusz Dziuba - przypis red.) działał co najmniej w recydywie - mówił.

Przypomnijmy przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli oskarżyli dziś wiceprezesa NIK-u Tadeusza Dziubę o próbę paraliżu prac Izby i złożyli zawiadomienie do prokuratury. Chodziło o próbę zerwania kworum podczas przyjmowania raportu w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.

Zdaniem senatora odpowiedzialność spada więc na marszałek Sejmu.

Powołanie członka kolegium wymaga dwóch decyzji: prezesa NIK-u i Marszałka Sejmu. Prezes NIK-u niejako kieruje wniosek, ale do jego ważności, do powołania potrzebna jest kontrasygnata marszałka Sejmu, czyli żaden z nich nie może podjąć tej decyzji samodzielnie. Ale znowu, marszałek Sejmu teraz już w pełni będzie odpowiadać za to jeżeli kolegium nie będzie mogło samo podejmować decyzji - dodał Kwiatkowski.