Każdy kraj postrzega "Europę" przez pryzmat własnych obaw i nadziei: dla Niemców to odkupienie win; dla Francuzów droga do wzmocnienia własnej potęgi; dla Włochów to nie jest Rzym; dla Belgów to nie jest Bruksela; dla krajów bałtyckich to daleko od Moskwy, dla Rumunii i Bułgarii to porządek i spokój; dla Hiszpanów to rozwiązanie; a dla większości krajów Europy Środkowej to po prostu dom.

Reszta świata także ma interes w tym, co dzieje się w Europie. I, niestety, jest zirytowana niekompetencją europejskich przywódców. (...)

Śmiało można się założyć, że w kluczowym momencie Ameryka wesprze Europę w walce z kryzysem. Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych pomoże Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Nikt przecież nie chce, żeby światowa gospodarka pogrążyła się w recesji przez europejskich maruderów.

Plusy i minusy bycia w środku

Wewnątrz Unii kryzys jest testem europejskich ambicji dla krajów spoza Strefy Euro. Wiele z nich czuje ulgę, że udało im się uciec od tego zamieszania. Jeśli kiedyś zdecydują się oddać własną walutę i przyjąć euro, to nowe reguły zarządzania dotkną je bardzo mocno.

Weźmy na przykład Polskę. Największą w Europie gospodarkę wśród byłych krajów Bloku Wschodniego. Ciągle jest poza Strefą Euro. Polska dobrze zniosła kryzys, była jednym krajem Unii, który uniknął recesji, przynajmniej na razie. Stało się tak głównie za sprawą popytu wewnętrznego i umiejętności dewaluowania złotego.

W tej chwili opinia publiczna w Polsce nie ma wątpliwości, że los kraju związany jest z euro, a zwłaszcza z Niemcami. To kalkulacja ekonomiczna. Niemcy to rynek eksportowy dla towarów z Polski. Ekonomista Ryszard Petru przekonuje, że bycie częścią Strefy Euro pomoże na przykład ściągać Bezpośrednie Inwestycje Zagranicznego (BIZ). To zapewni modernizację polskiej gospodarki.

Polska elita rządzącą także widzi polityczny sens w strefie euro. Do tej pory, po upadku komunizmu, Polska była raczej proamerykańska. Niestety ten sojusz został nadwyrężony, po tym jak prezydent Barack Obama zrezygnował z budowy Tarczy Antyrakietowej w Polsce. Zrobił to w fatalnym momencie - 17 września, w rocznicę sowieckiej inwazji na Polskę. Polacy byli tym rozgoryczeni, tak samo tym, że nie dostali nagrody za wsparcie Amerykanów w wojnie w Iraku.

Polacy zmierzają więc ku Europie. Zwłaszcza gdy realnych kształtów zaczęła nabierać idea Europy dwóch prędkości, czyli super unii wewnątrz Unii. "To nie jest tylko kalkulacja" - mówi Aleksander Smolar z Fundacji Stefana Batorego - "Przez tysiąc lat próbowaliśmy dostać się do Europy. Do Europy Karola Wielkiego. Wiele razy ponosiliśmy porażkę".

To, co jednak martwi Polaków, to groźba tego, że stracą wpływy. Zazwyczaj spokojny polski premier Donald Tusk, w lutym mocno rozgniewany pojechał do Brukseli, gdy dowiedział się, że jego kraj i pozostałych 9 outsiderów mogą zostać wykluczeniu z "paktu konkurencyjności".

To był niemiecki pomysł polegający na większej integracji 17 krajów ze wspólną europejską walutą. Tusk wygrał. Dostał zapewnienie, że pozostała unijna dziesiątka wejdzie do specjalnego paktu "euro plus". To jednak niewiele zmieniło, Euro-17 dalej może samodzielnie decydować o przyszłości Europy. Polsce zależy, by jej głos był słyszalny. Prawdopodobnie więc przystąpi do Strefy Euro. (...)

The Economist, edycja drukowana 12 listopada 2011

Tłumaczenie: