Uczestnictwo w ciągłym show leży w interesie królowej Elżbiety II, która w lutym będzie obchodzić 60-lecie panowania. W czasie królewskich podróży i przechadzek z uwagą dobiera stroje w jasnych kolorach i kapelusze, płynie przez tłumy niczym statek i wydaje się nigdy nie być zmęczona. Przy wielu okazjach królowa była proszona o przestrzeganie bardziej zaostrzonych zasad ochrony. Za każdym razem odmawiała i odpowiadała w żartobliwym tonie "Muszę być widziana, by we mnie wierzono". To, można powiedzieć, motto tych sześciu dekad jej panowania.

Zobacz również:

Choć 85-letnia monarchini wierzy też, że warto zachowywać dystans. Młodsi członkowie rodziny królewskiej całują się publicznie, czy opowiadają o sobie w mediach. Tymczasem sama królowa nigdy nie udzieliła wywiadu. Co prawda niektórzy z 12 brytyjskich premierów mieli przekonanie, że udało im się nawiązać specjalną więź z władczynią w czasie cotygodniowych audiencji, ale osobiste poglądy polityczne królowej ciągle pozostają tajemnicą.

W ciągu tych lat różni arystokraci, kuzyni i entuzjaści wyścigów konnych byli z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem uznawani za jej przyjaciół. Ale nawet w tak kameralnym gronie wyraźnie widać granice, które strach przekroczyć, w obawie przed surowym spojrzeniem, taką cichą reprymendą. Ona nigdy nie przestaje być królową - mówi anonimowy znajomy, cytowany na początku najnowszej biografii napisanej przez dziennikarza BBC Andrew Marra.

Jako monarchini konstytucyjna, w milczeniu popierająca parlamentarną większość, królowa nie jest jedyną osobą, która decyduje, gdzie przebiega linia między niezbędną ekspozycją, a nieodzowną dyskrecją. O tym decyduje też społeczeństwo. Najbardziej dotkliwie królowa odczuła to w 1997 roku, gdy została z rodziną w Szkocji po śmierci księżnej Diany. Wróciła do Londynu dopiero po prośbach nowego, młodego premiera Tony'ego Blaira (i po linczu tabloidów zatytułowanym "Pokaż nam, że Cię to obchodzi" ).

Aż pięć biografii królowej trafi w tym roku do księgarń

Podwójna natura królowej - kobiety niezwykle ceniącej sobie prywatność, a jednocześnie mającej wyjątkowe publiczne obowiązki - to test dla każdego, kto stara się o niej pisać. Włączając książkę Andrew Marra, na rok 2012, diamentowy jubileusz królowej, zostało przygotowanych aż pięć biografii. Autorzy przechwalają się, że obserwowali królową przy pracy, rozmawiali z przedstawicielami dworu i przebrnęli przez archiwa. Cytują wypowiedzi członków rodziny królewskiej, przyjaciół i ludzi, którzy twierdzą, że królową znają.

Pięciu autorów zmaga się z pytaniem, które zgrabnie można ująć tak: Jeśli królowa, by w nią wierzyć musi się pokazywać, który z jej obrazów jest najbardziej autentyczny? Która królowa jest najbardziej prawdziwa? Prywatna kobieta, czy osoba publiczna? Każda z pięciu książek daje inną odpowiedź.

Obserwowanie królewskiego dworu - osobna "dyscyplina"

Dwoje autorów, Sarah Bradford i Robert Lacey, to wręcz weterani, jeśli chodzi o opisywanie historii rodziny królewskiej. Ich książki, opublikowane w tym roku, to przekrój poprzednich prac. Ze szczerością właściwą profesjonalistom w starym stylu pani Bradford nazywa różne szkoły obserwowania dworu. Jest gatunek zwany "królowa przy pracy", zapoczątkowany przez film "Rodzina Królewska" w 1969 roku. Pokazuje monarchinię wśród stosów państwowych dokumentów, przygotowującą się do wizyt państwowych albo wypoczywającą w towarzystwie rodziny. Ale, jak tłumaczy autorka, gdy publiczność została wpuszczona do gabinetu królowej, bardzo szybko chciała zobaczyć też jej sypialnię. Tak powstał gatunek zwany "królewska opera mydlana". Pani Bradford zabiera czytelników na szybką wyprawę przez przełomowe i ważne dla obu gatunków momenty, dodając do tego konkretne historie.

Robert Lacey, który pisze o królowej od prawie 40 lat, reklamuje swoją najnowszą publikację jako "lekturę na miłe popołudnie", czym raczej nie jest. Obeznany z dworem i cyniczny Lacey wydaje się już nieco przesycony dworskimi tematami, podobnie jak anonimowi dworzanie, których cytuje.

Książę William: Babcia budzi respekt

Robert Hardman, dziennikarz "Daily Mail" zajmujący się rodziną królewską, oferuje przekonującą podróż po świecie brytyjskiej monarchii jako instytucji. Udało mu się przeprowadzić wywiad z księciem Williamem i kilkoma innymi rozmówcami. To rarytas wśród światowych biografii, bo zazwyczaj w każdej książce pojawiają się te same anegdoty. Ale mimo wszystko nie udało mu się poznać wielu tajemnic. Młody książę jest bardzo lojalny i mało odkrywczy jeśli chodzi o babcię. Mówi, że królowa budzi respekt nawet w rodzinie, a także, że daje dobre rady i była bardzo podekscytowana wizytą państwową w 2011 roku w Irlandii. Inne źródła okazują się być w dużym stopniu cytowane tylko po to, by później podziękować im za poświęcony czas.

Ploteczki z życia dworu

Sally Bedell Smith, amerykańska autorka, stworzyła iluzję, że zna królową jak przyjaciółkę. Bedell Smith jasno opisuje swoje własne krótkie pogawędki z monarchinią w czasie garden party w Waszyngtonie i w Londynie, a także relację innych niedyskretnych, którzy królową spotkali. Starszy prezydent Bush ujawnił, że Elżbieta II jest "raczej formalna", ale i towarzyska. Świadkowie opisują jak szczeniaczek załatwił swoje potrzeby tuż przed królową, w czasie jej wizyty u hodowców koni w Kentucky. Nancy Regan wspomina śniadanie z królową Elżbietą, księciem Filipem i księciem Karolem w zamku w Windsorze. Zdziwiło ją, że każdy sam nasypywał sobie płatki z pudełka. Mówi się też, że królowa lubi przykrywać kolana pledem i zakładała kask, gdy przyglądała się, jak ogier kryje klacz (teraz ze względów bezpieczeństwa i względów zdrowotnych stoi na specjalnej platformie). Te głupstwa są interesujące tylko dlatego, że dotyczą królowej. Ale jednocześnie, to wcale nie te szczegóły sprawiają, że ludzie interesują się Elżbietą II, jako królową.

Andrew Marr, były wydawca polityczny w BBC i autor kilku błyskotliwych książek na temat współczesnej Brytanii, stawia sobie bardziej ambitne zadanie: wytłumaczyć, co królowa i jej rola mówią nam o jej poddanych. To pełen podziwu portret niemodnie obowiązkowej królowej, która w czasie cotygodniowych audiencji proponuje premierom "rodzaj szczególnej terapii", szansę, by podzielili się z nią swoimi wnioskami czy obawami z kimś, kto zna prawie wszystkie państwowe sekrety od 60 lat (i słyszał gorsze rzeczy), z gwarancją, że ich sekrety nie wyciekną. Marr opisuje królową jako osobę z poczuciem misji, jako osobę, która wierzy, że Bóg powołał ją do tego, by poświęcić życie poddanym. Tylko ci, którzy zrozumieją sens tego powołania, mogą zrozumieć samą królową.

Marr, prawdopodobnie robiąc jeden krok za daleko, podkreśla, że komfort, w jakim królowa żyje, to symbol kontynuacji brytyjskiego państwa. Sugeruje też, że reprezentując tych, którzy nie głosowali na aktualny rząd albo nie głosowali w ogóle, wzmacnia demokrację. To mądra myśl, choć może za bardzo uwypuklać problem lęku Brytyjczyków związanego z demokracją.

Elżbieta II jako symbol

Ale z pewnością królowa jest symbolem. W nowoczesnej Wielkiej Brytanii - miejscu niespokojnym i ekshibicjonistycznym - Elżbieta II opisywana przez Marra wyróżnia się swoją dyskrecją i poglądem, że lepiej w większości przypadków siedzieć cicho. To lekcja dla jej następcy - księcia Karola, sugeruje Marr złośliwie.

Andrew Marr wyraźnie lubi królową, opisując jej podróże po kraju, gdy pozdrawia i dziękuje ludziom zazwyczaj ignorowanym przez innych ludzi władzy albo relaksuje się po pracy ze szklaneczką "czegoś rozweselającego". Ale to nie sympatia jest tu kluczowa. Parafrazując Andrew Marra, jest bardzo mało przestrzeni, interesującej przestrzeni, między królową a kobietą, która wiedzie swoje życie. Jej powołanie nadaje sens jej życiu. "Ona jest tym, co robi".

Tłumaczenie: Agnieszka Witkowicz