Najprawdopodobniej ktoś dokonał przestępstwa włamując się do mojej skrzynki poselskiej lub podszywając się pod mój adres mailowy - w ten sposób posłanka PiS Beata Kempa tłumaczy zamieszanie wokół nieprawdziwego oświadczenia jakoby miała zrezygnować z kandydowania.

Po południu do PAP drogą mailową przesłane zostało oświadczenie wysłane z adresu wyglądającego jak adres sejmowego konta mailowego posłanki PiS, które zawierało m.in. dane kontaktowe jej biura poselskiego w Sycowie. W oświadczeniu była mowa o jej rezygnacji ze startu w wyborach parlamentarnych. Na podstawie tego oświadczenia PAP nadała taką informację; w tym czasie agencji nie udało się natomiast skontaktować z posłanką.

Informację o rezygnacji Kempy ze startu w wyborach zdementował po krótkiej chwili szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Dementi posłanka umieściła też na swojej stronie internetowej.

Najprawdopodobniej ktoś dokonał przestępstwa włamując się do mojej skrzynki poselskiej lub podszywając się pod mój adres mailowy, rozsyłając nieprawdziwe informacje na mój temat w celu zdyskredytowania mojej osoby jako kandydata na posła - napisała na swojej stronie Kempa.

Podkreśliła, że fałszywe emaile dotarły do wielu redakcji. Zapowiedziała, że jeszcze dziś sprawa zostanie zgłoszona do prokuratury.

Prokuratura wyjaśni - mam nadzieję - jak do tego doszło - powiedział szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Pytany, czy PiS podejrzewa prowokację powiedział, że nie chce wdawać się w spekulacje - jak się wyraził niewątpliwie nadużyciem jest, gdy ktoś podszywa się pod inną osobę.

Niewątpliwie opierając się na oświadczeniu pani poseł Beaty Kempy doszło do nadużycia. W imieniu pani poseł Beaty Kempy ktoś takie oświadczenie składał wbrew jej woli - zaznaczył Błaszczak.