Często pyta się astronomów, skąd wiedzą, że akurat zaczyna się jesień? A astronomowie odpowiadają: "Z kalendarza albo z komputera." - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF Michałem Kowalewskim Jerzy Rafalski astronom z Planetarium w Toruniu.

Michał Kowalewski: Wczoraj, 22 września o 16.49 lato 2012 przeszło do historii. Pamiętam, kiedy uczyłem się w podstawówce za początek jesieni przyjmowało się 23 września. Tak zresztą znów było przez ostatnie dwa lata, ale wcześniej znów 22. Zatem nic stałego w astronomii nie ma. Dlaczego ta data pierwszego dnia jesieni się zmienia?

Jerzy Rafalski: Zgaduję, że uczył się pan w XX wieku? Czyli w zeszłym tysiącleciu.

Tak jest.

No i wszystko by się zgadzało, rzeczywiście. Wtedy jeszcze faktycznie jesień następowała 23 września, ale po drodze mieliśmy rok 2000. Tak naprawdę musielibyśmy popatrzeć na cały nasz kalendarz. Już dawno temu Rzymianie zauważyli, że co 4 lata trzeba dodawać jeden dzień - to jest właśnie rok przestępny. I wszystko byłoby w porządku, ale nie zauważyli, że mniej więcej co 128 lat ten kalendarz niestety trzeba jakby reformować, bo jeden dzień niestety trzeba albo dodać albo obciąć.

I wtedy te lata przestępne nie wystarczają.

Ano właśnie. Papież Grzegorz XIII wprowadził reformę. Co 128 lat powinniśmy wprowadzać poprawkę. Ale co 128 lat to jakoś nie dobrze brzmi. Więc powiedział: albo co 100 lub 400 lat będziemy wprowadzać poprawki albo będziemy o nich zapominać. I właśnie rok 2000 to była taka magiczna data, kiedy powinniśmy wprowadzić poprawkę, nie wprowadziliśmy jej. Przesunęliśmy się po prostu o jeden schodek. Dlatego by nadganiać kalendarz niestety musieliśmy się troszeczkę cofnąć. Dlatego właśnie ta jesień występuje w niewłaściwym momencie. Zresztą nie tylko jesień.

Też wagarowicze mają problemy - przyzwyczaili się do 21 marca jako dnia wagarowicza, a w tym roku wypadło im 20.

Tak, a czasami nawet występuje 19, bo przecież astronomiczna wiosna też potrafi się przesunąć. A więc tak naprawdę wagarowicze są usprawiedliwieni przez trzy dni.

I stąd się bierze także przesunięcie Bożego Narodzenia, kiedyś ustanowionego w dzień przesilenia zimowego, a teraz wypada już trzeciego czy czwartego dnia zimy.

No tak, a w kalendarzu prawosławnym w ogóle dwa tygodnie później, bo przecież prawosławni nie przyjęli zarządzenia papieża. Dlatego oni rzeczywiście ciągle biegną według tego kalendarza niezreformowanego. A więc kiedyś po prostu nie nastąpiła reforma dla tego święta, nastąpiła później. Ale pół biedy święta Bożego Narodzenia, gorzej właśnie było ze świętami Wielkiej Nocy. Święta Bożego Narodzenia są tak naprawdę symbolicznie wprowadzone do kalendarza. Święta Wielkiej Nocy są już uzależnione od pierwszej wiosennej pełni księżyca. Ale problem właśnie w średniowieczu polegał na tym, kiedy następuje ta pierwsza wiosenna pełnia, kiedy zaczyna się wiosna. I to był cały problem. Sam Kopernik próbował wyznaczyć ten moment, kiedy następuje równonoc, ale właśnie ta wiosenna. Wtedy właśnie, w czasach Kopernika, równonoc wiosenna występowała w ogóle w okolicach 11 marca. Co należało zrobić? Wyciąć kilka czy kilkanaście dni po prostu z kalendarza. Wyciąć i zapomnieć.

I to była ta reforma.

Ano tak, i rzeczywiście nie wszyscy ją przyjęli, no bo dlaczego mamy zapomnieć o 10 dniach, tak się przecież nie robi. Dlatego nie wszyscy się zgodzili na tą reformę. I właśnie przesunięcie trwa do dzisiaj.

Wielokrotnie o tym pan mówił, że takie zmiany można wyliczyć na wiele lat, na wiele dekad na przód. W takim razie czy okołoziemska, układowo-słoneczna astronomia przynosi panu jakieś niespodzianki?

Często zadaje się pytania astronomom: "A skąd astronomowie wiedzą, że akurat zaczyna się jesień?" A astronomowie odpowiadają: "Z kalendarza albo z komputera." Bo faktycznie, my już orbitę ziemską mamy precyzyjnie wyliczoną i wiemy bardzo precyzyjnie jak Ziemia się obraca, obiega Słońce. Także dosyć dokładnie potrafimy wyliczyć kiedy zaczyna się jesień, wiosna, momenty równonocy i przesileń. To już nie jest problem. Tak naprawdę my już nie szukamy obserwacyjnie, kiedy rozpoczyna się jesień. Wystarczy po prostu wpisać do kalendarza, czy wręcz do komputera (naszego kalendarza komputerowego) kiedy rozpocznie się jesień, a odpowiednie algorytmy po prostu wyliczą nam ten moment. Także już obserwacyjnie nikt się w to nie bawi.

Na koniec rozmowy waham się, czy o to zapytać, ale jednak się na to zdecyduje. Czy pan w jakiś szczególny sposób czeka na 21 grudnia 2012 na 12.12 naszego czasu?

Pewnie ma nastąpić koniec świata? Co roku mamy koniec świata, więc przeżyjemy i ten koniec świata. A potem będą następne, które też oczywiście musimy przeżyć. Tak się śmiejmy - kończy się kalendarz majów, zacznie się kalendarz czerwców. Tak sobie po prostu ironizujemy, bo przecież nic wielkiego się nie dzieje. Owszem, jakiś tam kalendarz Majów się kończy, może nie tyle kalendarz, ile po prostu kończy się pewien okres. Są następne kalendarze. Troszeczkę sytuacja przypomina całą tę zabawę jakbyśmy np. mieli kalendarz na 2013 rok gdzieś ukryty, powiedzmy w szafce, i oto dziecko znajduje kalendarz i mówi: "Ojej, kalendarz 2013 roku skończy się to pewnie skończy się świat!". "Nie" mówimy. Kupimy sobie kalendarz następny, na 2014 rok. I tak właśnie było z Majami - ich kalendarz się kończy i już. A potem następuje kolejny okres i wcale świat się nie kończy. Ale numerolodzy złapali się za głowę, no bo przecież tyle tych dwunastek, proszę zauważyć. 2012 rok, oczywiście w grudniu, czyli miesiąc dwunasty. Mało tego, przesilenie zimowe następuje o 12.12, jak pan wspominał. Oj, to nie może być przypadek, mówią numerolodzy. A to zwykły przypadek.

Ale jeżeli ktoś potraktuje to jako okazję do pozytywnej odnowy, to czemu nie?

Oczywiście, można wykorzystać ten moment, że oto pozbywamy się starego świata, stary niedobry świat się kończy i wchodzimy w ten nowy lepszy.