Jan Szymański to największe objawienie polskich panczenów tej zimy. Poznaniak dwukrotnie - w Berlinie i Holandii - wygrał zawody Pucharu Świata na 1500 metrów i został liderem klasyfikacji generalnej. "W Heerenveen bardzo się denerwowałem. Serce mi biło bardzo mocno, ale po chwili powiedziałem sobie: Janek, skoncentruj się" - mówi nam 25-latek. I dodaje, że stres go nie paraliżuje, wręcz przeciwnie - motywuje. Przed łyżwiarzami wciąż najważniejsza impreza - mistrzostwa świata na dystansach. "Priorytetem jest dla mnie drużyna, możemy zdziałać bardzo dużo" - deklaruje.

RMF FM: Miejsca na podium, na najwyższym stopniu podium - Artur Waś na 500 m, ty na 1500. Coraz więcej jest tych sukcesów indywidualnych!

Jan Szymański: Trenowaliśmy bardzo ciężko. Nawet w okresie przygotowawczym powiedziałem do trenera: trenerze, my trenujemy więcej, niż przed igrzyskami w Soczi. Odpowiedział: my nie mamy się przed czym się czaić, mamy cały sezon do przejechania, trzeba osiągać jak najlepsze wyniki. Naprawdę włożyliśmy w to mnóstwo pracy. Taki team - jaki mamy teraz - czyli Zbyszek Bródka, Konrad Niedźwiecki, Artur Nogal, Roland Cieślak, młodzi zawodnicy - bardzo dobrze funkcjonuje, napędzamy się wzajemnie.

Co to znaczy, że pracujecie więcej? Co się zmieniło?

Zdecydowanie więcej objętości, zdecydowanie więcej kilometrów pokonanych na rowerze szosowym. Dużo więcej - tak chyba mogę powiedzieć - amatorskiego ścigania na rowerze. Jeżeli chodzi o rolki, te prędkości są coraz większe, ten sprzęt jest tak dobry, że można jeździć, stosując praktycznie taką samą technikę jak na łyżwach. Na łyżwach jedziemy 50 km/h, na rolkach 40 km/h.

Postawiliście na rower wzorem Holendrów?

Tak, zwłaszcza ci długodystansowcy bazują na treningach kolarskich. Ja kiedyś nie lubiłem jeździć na rowerze. Był problem, żeby mnie wyciągnąć, bo byłem typowym wrotkarzem. Teraz nie ma tygodnia, żebym nie spojrzał, co się dzieje w świecie kolarskim. Kibicuję Rafałowi Majce, Michałowi Kwiatkowskiemu - jesteśmy w podobnym wieku. Wielokrotnie się zdarzało, że pokonywałem 120 km, a potem siadałem, jadłem obiad i oglądałem kolarstwo.

A propos długodystansowców. Ty mówiłeś, że przygotowujesz się do tego dystansu 5000 m, ale największe postępy robisz na 1500 m. I tu chyba ta wytrzymałość bardzo się przydaje.

5000 m zawsze będzie w moim sercu. Będę chciał jeździć jak najlepiej na tym dystansie, jestem rekordzistą Polski. Wiem, że dużo brakuje mi do podium, żeby znaleźć się w tej światowej czołówce. Wiem, że tego sposobu, żeby wygrać z Holendrami, jeszcze nie mamy, ale mam nadzieję, że w najbliższych latach to się zmieni. Znaleźliśmy na 1500, potrafimy z nimi wygrywać, to na 5000 m też znajdziemy.

Jesteśmy coraz bliżej Holendrów, choć jeszcze w Soczi wydawało się, że są daleko z przodu. Macie wrażenie, że ta dobra passa będzie trwała?  

U nas nie ma przypadków, to są wyniki, które przez lata są wypracowywane, potwierdzane z roku na rok. Wydaje mi się, że teraz trzeba przykryć któryś z torów, żeby ta młodzież miała gdzie trenować.

Jak ty będziesz wspominał swoje zwycięstwo w Berlinie? Pewnie na zawsze pozostanie wyjątkowe, bo pierwsze...

Celowałem w miejsce w pierwszej piątce, nie przypuszczałem, że stanę na podium, a co dopiero na pierwszym miejscu. Była moja rodzina...

To ci pomogło?

Rodzina zawsze mnie wspiera, rozmawiamy przez telefon, jest internet. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony w Berlinie. To się udało.

Po tej wygranej powiedziałeś, że to jeszcze nie jest najwyższa dyspozycja. Pojechaliście do Holandii, znów wygrana, trzech Polaków w pierwszej ósemce na 1500 metrów.

Bardzo się cieszyłem! Zbyszek Bródka miał mnóstwo obowiązków po igrzyskach, miał prawo podejść do początku sezonu z większym luzem, potem pojawiły się problemy z pachwiną. Ale z treningu na trening jest coraz lepszy i na pewno w drugiej części sezonu pokaże, że ten złoty medal w Soczi, nie był przypadkowy.

Denerwujesz się przed starem?

W Heerenveen bardzo się denerwowałem. Serce mi biło bardzo mocno, ale po chwili powiedziałem sobie: Janek, skoncentruj się. W trakcie biegu muszę myśleć o tym, żeby całą siłę wkładać w lód, żeby to odbicie nie było za bardzo szarpane, żebym nie marnował energii.

Wydajesz się być bardzo opanowany, spokojny, sportowo poukładany.

Mnie stres nie paraliżuje, mnie on motywuje. Dużo pracuję nad koncentracją, mam swojego człowieka w Poznaniu. Widzę postępy. To mi pomaga, dzięki temu potrafię się skoncentrować.

Mówimy, że Holendrzy są bardzo wyrównani, ale wy też jesteście na bardzo podobnym poziomie. Wzajemnie się napędzacie, każdy chce być lepszy.

Tak, w tym roku dołączył do nas Konrad Niedźwiecki. On jest bardzo mocny na treningach, nie boi się zmęczyć. Doprowadzaliśmy się, w zależności od dyspozycji w danym dniu, do rekordowych kwasów mlekowych. Jednego dnia ja wykręcałem najlepsze rundy, drugiego dnia Konrad, trzeciego dnia Zbyszek. Wiemy, że w grupie jest siła. Gdyby każdy z nas trenował osobno, nie osiągnęlibyśmy tyle.

Artur Waś mówi wprost - chcę pokonać Kuliżnikowa, chcę zostać mistrzem świata. Każdy z was może powiedzieć to samo, że celuje w medal MŚ.

Tak, tych edycji Pucharu Świata jest bardzo mało, to nie są skoki narciarskie. U nas nie można odpuścić, wszystkie zawody są na bardzo wysokim poziomie. Wielu zawodników bije rekordy życiowe.

Macie nowe kostiumy. Co one wam dają, jakie jest przełożenie na wyniki?

Na pewno komfort psychiczny. Kostiumy z takiego materiału mieli Rosjanie i Holendrzy podczas igrzysk olimpijskich, bo oni opłacili ten patent, opłacili badania. Od tego sezonu one są dostępne dla wszystkich. Kostium jest bardzo delikatny, ale przez to, że guma jest cieńsza, on bardziej przylega do ciała. Testy i liczby mówią, że ta guma jest szybsza od starych kostiumów. 

Mówisz, że one są delikatne, ale momentami chyba aż za delikatne. Można je podrzeć...

Stary kostium miał 1,5 milimetra grubości, teraz - ta nowa guma - ma grubość milimetra. To jest tak delikatne, że wystarczy zahaczyć paznokciem, upadek, i można rozerwać kostium. Na szczęście jeździ z nami taki serwis, gdy coś się dzieje, pani wstawia nowy kawałek gumy. Ja zawsze mam dwa kostiumy.

Połowa sezonu, jakie cele sobie stawiacie? Pewnie te cele trzeba było trochę zmodyfikować...

Zdecydowanie tak (śmiech). Ja chciałem atakować pierwszą dziesiątkę Pucharu Świata na 1500, chciałem się tam zadomowić. Poza tym chciałem dobrze startować w drużynie. Śmiesznie się to wszystko poukładało, że już zostaliśmy trzecią drużyną w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Przed nami jeszcze kilka ważnych imprez. Wielobojowe ME, które ja bardzo lubię, bo to są zawody dla wszechstronnych łyżwiarzy. Poza tym MŚ na dystansach, tam będę chciał wystąpić jak najlepiej indywidualnie i w drużynie. Cieszę się z wyników na 1500 m, ale priorytetem dla mnie jest drużyna. W tym biegu możemy zdziałać bardzo dużo. Na 1500 wystarczy jeden błąd i wypada się poza pierwszą dziesiątkę.

Te nagrody za zwycięstwo w PŚ nie są oszałamiające - 1500 dolarów.

Ja inwestuję w sprzęt, czyli w siebie. Mam też rower, który jest bardzo drogi. Kolarze mogliby spokojnie się na nim ścigać. Mógłbym jeździć na słabszym, ale lepiej trenuje się na dobrym sprzęcie. Z Japonii przywiozłem specjalne kamienie do ostrzenia łyżew, są diamentowe, do tanich nie należą, ale to dobra inwestycja.

Masz bardzo charakterystyczne biało - czerwone buty. Jak długo będą ci służyć?

Mam nadzieję, że jak najdłużej, choć czuję, że zaczynają tracić na sztywności, bo pokonuję w nich dużo kilometrów. Na szczęście, moje stopy - moje buty, bo to jest odlew - są w magazynie. Jeżeli coś się stanie, zadzwonię i wiem, że w ciągu 2-3 tygodni mogę dostać drugą parę. Większy problem jest z płozami, nie mamy do nich takiego dostępu jak Holendrzy. Kiedy do Holandii jedzie Witold Mazur, który jest odpowiedzialny za dobór sprzętu, przebiera między płozami, żeby znaleźć te właściwe.  

W lutym minie rok od igrzysk w Soczi. Co się zmieniło?

Pisze do mnie dużo osób, prosząc o autograf. Dużo osób gratuluje. Poza tym media społecznościowe sprawiają mi radość. Ja swojego fanpage'a prowadzę sam, to ja ta część, którą oddaje kibicom. Jest coraz więcej osób, które lubią łyżwiarstwo, staram się zachęcać do aktywności. Nie każdy może skakać na nartach jak Kamil Stoch, ale na łyżwach może jeździć każdy.

Słuchasz muzyki przed startem?

Często, u mnie zależy to od dnia. Jeżeli mam ochotę - słucham. Nie mam wybranych gatunków, lubię polski hip - hop. Niektórzy artyści przemawiają do mnie, cieszę się, że ten polski hip - hop idzie w dobrą stronę. Teksty, muzyka są coraz lepsze.