Pilotażowy projekt rehabilitacji dzieci z niedowładem rąk ruszył w Szpitalu Reumatologicznym w Sopocie. W ramach zabawy, mali pacjenci wykonują zadania manualne. Ich wykonanie utrudnia rękawica przypominająca taką jak używa się w kuchni.

Sopoccy lekarze określają metodę jako nowatorską. Jak mówią, była już wykorzystywana w rehabilitacji dorosłych, ale u dzieci to nowość w polskich warunkach. Jej tajniki poznali dzięki swoim kolegom z Holandii, którzy taki sposób rehabilitacji dzieci stosują już od 7 lat. Jest to terapia wymuszona koniecznością. Wiemy, że dzieci z niedowładem ręki mają taką silną tendencję do nieużywania jej. One zapominają o niej.
Pomijają ją. Z obu ręcznych stają się w nagle jednoręcznymi. A wiemy przecież, że do wielu czynności dnia codziennego potrzebne są dwie ręce i ich współpraca. Chociażby do sznurowania budów czy przeniesienie talerza z zupą-
mówi Agatą Deja, ordynator oddziału rehabilitacji dla dzieci Wojewódzkiego Zespołu Reumatologicznego w Sopocie.

Metoda polega na wymuszeniu aktywności niesprawnej ręki, przez ograniczenie lub unieruchomienie ręki sprawnej. Dzieje się to przez nałożenie rękawicy na sprawną rękę. Uniemożliwiamy tym samym chwyt. Dzieci są przez to zmuszone do używania ręki z niedowładem. Jest to dla nich dość trudne, to duży dyskomfort, ale w tym czasie poddajemy je bardzo intensywnej rehabilitacji, która trwa średnio 7, 8 godzin dziennie. Każda minuta takiego działania musi być wykorzystana co najmniej w 70 procentach. Jest więc bardzo mało czasu na przerwy - dodaje doktor Deja. 

Kosztowna rehabilitacja

Aby dzieciom było nieco łatwiej, cała rehabilitacja odbywa się w formie zabawy. Pierwszy turnus, na którym w Sopocie stosowana jest nowatorska metoda, odbywa się pod hasłem Wyspa Piratów. Dzieci szykują pirackie kostiumy, szukają skarbów, łowią ryby w dmuchanym basenie a także wspinają się po linach. Wszystko wykonywać muszą mniej sprawną ręką.   

Na każde rehabilitowane w ten sposób dziecko potrzeba aż trzech osób personelu. W sopockim szpitalu przyznają, że środki, które NFZ przeznacza na rehabilitacje dzieci są niewystarczające, aby metoda wprowadzić na dużą skalę. Oprócz lekarza i fizjoterapeuty do terapii potrzeba także wolontariuszy. Pilnują oni by dzieci i nie pomagały sobie sprawną ręką przy wykonywaniu zadań. Na pewno jest im ciężko, bo dzieci nie są do tego przyzwyczajone. Czasem więc próbują nawet wydostać rękę z rękawicy. Uwagę trzeba zwracać im dość często - opisuje jedna z wolontariuszek. 

W pilotażowym projekcie bierze udział czterech chłopców w wieku od 10 do 14 lat. Są to dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym, które od urodzenia żyją z niesprawną ręką oraz chłopiec po urazie czaszkowo-mózgowym, którego doznał w wieku 8 lat w wypadku komunikacyjnym. Z badań wynika, że rehabilitacją powinna trwać przez minimum dwa tygodnie. Efekt oburęczności powinien utrzymywać się nawet do 12 miesięcy.