Policjanci z CBŚ zatrzymali 28-letniego Marcina D., ps. Dziura, który w 2009 r. w Wejherowie brał udział w strzelaninie pomiędzy członkami dwóch konkurencyjnych gangów. Mężczyzna ukrywał się w pensjonacie w Luboniu na Pomorzu.

W trakcie tej strzelaniny ciężko ranni zostali dwaj mężczyźni, członkowie grupy "kajdaniarzy". Jeden z nich zmarł - powiedział Karol Jakubowski z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. Jak wynika z ustaleń CBŚ, w 2009 roku członkowie dwóch konkurencyjnych gangów - m.in. grupy "kajdaniarzy" z Trójmiasta i gangu z Wejherowa - umówili się na spotkanie na cmentarzu na terenie miasta. Gangi walczyły między sobą o wpływy na terenie Małego Trójmiasta (Rumia, Reda, Wejherowo). W pewnym momencie kilkunastu członków gangu "kajdaniarzy" zostało ostrzelanych przez czterech przestępców z konkurencyjnej grupy - powiedział Jakubowski.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że o spotkanie zabiegali "kajdaniarze". Jak donosiły później media, czuli się tak pewnie, że nie wzięli broni. W pewnym momencie podjechało do nich czarne BMW, którym przyjechali gangsterzy z Wejherowa, wysiedli z auta i zaczęli strzelać. Pierwsze kule miały dosięgnąć bratanka znanego trójmiejskiego gangstera - został zraniony w pachwinę, a później jeszcze kilka razy postrzelony w klatkę piersiową. Zmarł w szpitalu.

"Dziury" poszukiwał specjalny wydział policji

Trzech ze sprawców udało się zatrzymać po kilku miesiącach śledztwa. Ostatni z czwórki - "Dziura" - uciekł. Za mężczyzną Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wystawiła list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Z ustaleń funkcjonariuszy wynikało, że najprawdopodobniej ukrył się w Stanach Zjednoczonych albo Kanadzie. W sprawę włączyli się także policjanci z Wydziału Operacji Pościgowych CBŚ KGP - zaznaczył Jakubowski.

Jak relacjonował, w pewnym momencie pojawiły się informacje, że mężczyzna może być w Polsce, a pomaga mu najbliższa rodzina. "Policjanci "namierzyli" go w jednym z pensjonatów w Luboniu i przygotowali zasadzkę. Zatrzymano go, gdy wychodził z hotelu - posługiwał się skradzionym kanadyjskim prawem jazdy" - mówił.

Gang "kajdaniarzy" zasłynął pod koniec lat 90. i w roku 2000 brutalnymi napadami. Swoje ofiary przestępcy skuwali kajdankami i torturowali. Grupa ta miała też brać udział w napadzie na konwój z pieniędzmi w Gdyni w 1998 roku. Zastrzelony został wówczas jeden z konwojentów.