Kayah i Goran Bregović znów razem na jednej scenie. Ten wyjątkowy duet, po 16 latach będzie można w czerwcu zobaczyć na Life Festival Oświęcim. Kompozytor z Sarajewa już cieszy się na spotkanie z polską wokalistką, z którą odniósł sukces nie tylko w naszym kraju. "Nie widziałem jej od 16 lat. Jestem bardzo ciekaw tego spotkania. Bez wątpienia to wielka artystka. Z nasza płytą mieliśmy szczęście, bo wszystko do siebie pasowało. Zdarzają się takie momenty, prawdziwe cuda, które wychodzą całkiem przypadkiem" – powiedział w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą.

Krzysztof Zasada RMF FM: Jest pan bardzo dobrze znany polskiej publiczności. Dość często pan koncertuje. W czerwcu wystąpi pan w Oświęcimiu. To jakieś szczególne wydarzenia w pana życiu koncertowy?

Goran Bregović: Odwiedziłem Oświęcim, kiedy byłem w liceum. Wystarczy raz tam pojechać, by nigdy nie zapomnieć tego miejsca. To jedno z najważniejszych miejsc w historii ludzkości, które przypomina nam o okropnościach wojny. O tym jak wojna zmienia ludzi w zwierzęta. Wydaje mi się więc, że to ważne by właśnie tam organizować tak radosny i żywiołowy festiwal.

Czy będzie jakiś specjalny przekaz tego koncertu, poza tym, że ma to być pokazanie radości, szczęścia?

Myślę, że wysyłamy taką wiadomość. Halo, my żyjemy. Wy możecie prowadzić wojnę, ale my zawsze będziemy śpiewać , będziemy szczęśliwi, bo jesteśmy po prostu ludźmi.

A co to znaczy, że zgodził się pan być ambasadorem, bo to ma być koncert pokoju?

Prawdę mówiąc nie wiem, czy to będzie moje główne zadania. Na pewno gdy tam będę zrobię wszystko, by dać dobry koncert i przypomnieć  wszystkim o świetnej płycie, którą nagraliśmy z Kayah kilkanaście lat temu. Myślę, że ta płyta miała spory wpływ na polską muzykę pop.

Czy ten koncert może pokazać, że to właśnie muzyka może być tą płaszczyzną porozumienia między ludźmi? Pan przecież łączy style.

Kultura muzyczna w moim kraju jest, zwłaszcza w porównaniu z Polską, bardzo mała, więc łączenie naszych dwóch kultur muzycznych jest bardzo ważne. Jestem bogatszym człowiekiem, bo poznałem waszą kulturę. Prawdopodobnie zostawiłem jakieś ślady mojej kultury tutaj w Polsce. Oczywiście, nic co zmieni świat, ale pamiętajmy, że małe rzeczy też w jakiś sposób poruszają ten świat.

To że będzie pan grał z Kayah, ma dla pana jakieś specjalne znaczenie? Po tylu lata? Po 16 latach?

Kiedy kilkanaście lat temu przyjechałem tutaj, żeby nagrać płytę z Kayah, polska muzyka pop była mi bardzo odległa. W ogóle mnie nie interesowała. Podobnie jak w moim kraju nie interesowała mnie żadna muzyka, która nie była napędzana przez tradycję. Zacząłem więc szukać lokalnych wykonawców i znalazłem śpiewaków z Zakopanego. Oni w połączeniu z moimi instrumentami dętymi nadali tej płycie brzmienie. To przypomina Polakom, że stoi za nimi ogromna tradycja. Za Chopinem i podobnymi jemu są całe wieki polskiej muzyki. To udało na się uchwycić na tej płycie. Wydaje mi się, że po jej wydaniu wielu młodych ludzi zaczęło myśleć w ten sposób. Zaczęliśmy od tradycji, tak jak w historii zawsze zaczynała się każda muzyka. Każda muzyka od Strawińskiego po Chopina, od Lennona, McCartneya do Bono, to zawsze był ten sam proces - zaczynało się od tradycji. Tego nie da się uniknąć, bo muzyka jest pierwszym językiem człowieka. W Niemczech znaleźli przecież flet sprzed ok. 20 tysięcy lat. To znaczy, że ludzie tworzyli muzykę zanim nauczyli się mówić, zanim nauczyli się czegokolwiek o religii i polityce. Dlatego muzyka to tak łatwy środek komunikacji, bo to pierwszy język ludzkości.

A porozumienie z Kayah? Jak pan podchodzi do tego?

To był dziwny czas, była w ciąży. Poprosiłem, byśmy nie pracowali w studiu, bo miałem go dosyć z czasów, gdy byłem rockmanem. Nagrywaliśmy w halach na przedmieściach Warszawy. Warunki studyjne improwizowaliśmy, używając np. koców. Nigdy nie weszliśmy do studia - byliśmy jak rodzina, która jadła, piła i razem nagrywała płytę. Pewnie tego trzeba, żeby zrobić dobrą płytę - picia, miłości i zabawy.

A jak pan podchodzi do tego, że po tylu latach znowu zagra pan z Kayah?

Nie widziałem jej od 16 lat. Wiecie, jak to działa - jeśli razem nie pracujecie to się nie widzicie. Jestem bardzo ciekawy spotkania. Jest i zawsze była wielką artystką. Z naszą płytą mieliśmy szczęście - wszystko do siebie pasowało. Zdarzają się takie momenty, prawdziwe cuda. Ta płyta jest takim cudem, który pojawił się z niczego.

A czy szykuje pan coś specjalnego na ten koncert w Oświęcimiu?

Chciałbym się zobaczyć z Krzysztofem Krawczykiem, z którym również nagrałem płytę. Niestety, tego samego dnia gra on koncert w innym miejscu. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zagrać koncert i z nim, i z Kayah, bo na tych płytach jest naprawdę sporo porządnej muzyki.

A może pan zdradzić, kogo z artystów europejskich zamierza pan zaprosić na ten występ?

Wiem, że lubicie międzynarodowe podejście, ale ja jestem lokalnym artystą i nie myślę w ten sposób. Każda muzyka jest tak naprawdę lokalna. Amerykańska też - ale Ameryka jest duża, więc dociera do innych miejsc. Nie myślę międzynarodowo. Gramy polskie rzeczy w Polsce - podoba mi się taka idea.

Jak pan może zaprosić uczestników tego festiwalu, czym zachęcić? To będzie wydarzenie - prawdopodobnie nie tylko muzyczne.

Zagramy muzykę, która połączy w sobie dwie kultury - bałkańską i tutejszą. Grałem kilka koncertów w Polsce w ostatnich latach i na widowni widziałem głównie młodych ludzi. Są pewnie nagrania, które zostawiają ślad - myślę, że moje też takie są. Kiedy Polacy o nich myślą, podchodzą do nich jak do ważnego wydarzenia. Zagramy więc, będziemy szczęśliwi. Będziemy się dobrze bawić, bo lubimy grać tę muzykę, a Kayah lubi z nami śpiewać. To będzie szalone, ale jeśli nie zwariujesz to nie będziesz normalny.

Kayah i Bregović – duet, który zelektryzował całą Polskę; płyta, która stała się jednym z największych sukcesów w dziejach polskiej fonografii. Historia, którą pamiętamy wszyscy. 20 czerwca 2015 r., za sprawą Life Festival Oświęcim, poznamy jej dalszy ciąg.