Śląsk Wrocław zremisował z Cracovią 0:0. Żadna z drużyn nie była wyraźnie lepsza i remis był sprawiedliwy. Kibice mogą tylko żałować, że był to remis bezbramkowy, bo oba zespoły miały sytuacje do zdobycia goli. Kilka akcji nieźle się zapowiadało, ale w finalnym momencie niestety brakowało precyzji lub odpowiedniej decyzji.

Cracovia zaczęła mecz we Wrocławiu bardzo odważnie, bo z dwójką napastników i tylko trzema obrońcami. Szybko mogło to przynieść efekt, bo już w ósmej minucie Deniss Rakels miał świetną okazję, ale Mariusz Pawełek zdołał wybić piłkę zmierzająca w długi róg jego bramki. Akcja ta wskazywała, że to goście mogą panować na boisku, lecz kolejne minuty nie wyglądały już dla gości tak dobrze.

Kilka chwil po sytuacji Cracovii Śląsk wyprowadził kontratak i kiedy wydawało się, że piłka wpadnie do siatki, jeden z obrońców gości zdołał ją wybić. Od tego momentu zespół trenera Roberta Podolińskiego cofnął się na własną połowę i inicjatywę przejęli gospodarze. Niewiele z tego jednak wynikało. Kilka akcji nieźle się zapowiadało, ale w finalnym momencie brakowało precyzji lub odpowiedniej decyzji. Stąd też bramkarze obu zespołów niewiele mieli do roboty, a z boiska długimi momentami wiało nudą.

W drugiej połowie nadal Śląsk nadal był częściej przy piłce, a Cracovia szukała szans w kontratakach, ale w przeciwieństwie do pierwszej odsłony na boisku zrobiło się ciekawie. Najlepszą szansę na gola miał Tomasz Hołota, który z kilku metrów zamiast do siatki trafił w nogę bramkarza gości.

Oba zespoły do końca dążyły do zdobycia zwycięskiego gola, ale im było bliżej ostatniego gwizdka, tym coraz więcej było chaosu na boisku. Gry w środku pola praktycznie już nie było, a oba akcje z jednej bramki przenosiły się pod drugą. 

Bardzo cieszymy się z punktu. Cieszy mnie jeszcze jedna rzecz: nie straciliśmy gola. Cracovia dawno nie zagrała z tyłu na zero. Mieliśmy plan na ten mecz, aby omijać środek pola, gdzie Śląsk jest najgroźniejszy, i grać długimi piłkami. I to się nam długimi momentami udawało. Mimo sytuacji, jakie miał Śląsk, udało się nie stracić bramki a przy odrobinie szczęścia mogliśmy sami coś strzelić i się nawet pokusić o zwycięstwo. Ale krok po kroczku idziemy do przodu - skomentował mecz trener Cracovii Robert Podoliński.

Z kolei trener Śląska ocenił, że "kibice oglądali dobre widowisko". Zabrakło tylko bramek. Zastanawia mnie, co trzeba zrobić, aby był rzut karny? W Bełchatowie z kapelusza dwa przeciwko nam, a dzisiaj w podobnej sytuacji, już dla nas nie. Mieliśmy bardzo dobre 20 minut, kiedy graliśmy krótkimi podaniami i mogliśmy wtedy zdobyć gola. Nasza otwarta gra sprawiła, że Cracovia miała też swoje sytuacje i dlatego remis uważam za sprawiedliwy. Ja jeszcze u siebie nie przegrałem i twierdza Wrocław dalej stoi. Krzysztof Danielewicz bardzo chciał zagrać i w końcu mógł dostać szansę. Musiałem go hamować, aby nie zaczął za mocno. To chłopak z Parasola Wrocław, tu zaczynał grać i nie jest prawdą, że coś ukradliśmy Cracovii. Bardzo dobry debiut - mówił Tadeusz Pawłowski.

(acz)