Jesteś politykiem opozycji. I to opozycji, mającej realne szanse na wyborcze zwycięstwo. I masz dobry czas. Nie dość, że lider konkurencji pakuje manatki i wyjeżdża do Brukseli. Nie dość, że twój prezes nagle przełamał wieloletnie uprzedzenia i uścisnął dłoń odchodzącego premiera i możesz koić niepokoje tych, którzy uważają że twa rodzima partia karmi się wyłącznie nienawiścią.

Na domiar szczęścia rządzący dają ci cudowne prezenty. I dzięki nim, masz okazję uczynić tematem miesiąca, tygodnia czy weekendu błąd Rządowego Centrum Legislacyjnego, który potencjalnie mógł kosztować budżet ponad 3 miliardy złotych (i wciąż nie wiadomo, czy na pewno uda się go naprawić) -expose premiera, w którym naobiecywano mnóstwo, tyle że dużą część obietnic będziesz być może musiał realizować ty sam, bo dotyczą okresu po wyborach -śpiącego na ulicy, pijanego skarbnika partii rządzącej -niezrealizowanie obietnicy przedstawienia Polsce i światu informacji na temat okoliczności podsłuchiwania ważnych postaci życia publicznego.

Prawda, że niezłe to tematy? Można piętnować, krytykować, obśmiewać, wyliczać, naigrawać się i porywać opinię publiczną, bo w każdej z tych spraw będzie sercem z tobą. Czyli ideał i spełnienie snów opozycjonisty... Tyle że ty jesteś ponad to. Nie będziesz łapał się historii tak prostych, by nie rzec prostackich. Ty musisz sięgnąć po coś ekstra. Może powiesz, że premier w porównaniu z twoim prezesem "jest dwa, a może trzy poziomy niżej"? Co zabrzmi na tyle arogancko, że skutecznie zniweluje efekt owego uścisku dłoni sprzed paru dni? Albo nie. Masz coś jeszcze lepszego. Bo wynalazłeś jakiś wykład inaugurujący konferencję naukową sprzed paru lat. Wygłaszany przez pełnomocniczkę rządu, którą mało kto zna. I z tego, że opowiada ona o różnych dyskusjach toczonych na Zachodzie, a dotyczących depenalizacji fizycznych związków między rodzeństwem, robisz wielkie halo. Opowiadasz, że pełnomocniczka jest piewczynią kazirodztwa i że chce je zalegalizować. I że to skandal. I lewactwo. I że trzeba ją natychmiast odwołać. Bo zagraża dzieciom, rodzinie, państwu i prawu. I nie przeszkadza ci tłumaczenie, że to była konferencja naukowa i relacja na temat tego, co mówią i piszą inni. Nie przeszkadza ci też to, że sama zainteresowana zapewnia, że "nigdy nie była i nie jest zwolenniczką odejścia od żadnych regulacji, które w tej chwili w Polsce obowiązują zarówno w prawie rodzinnym, jak i w prawie karnym". Ty wiesz lepiej.

To tylko ukrywanie prawdziwych poglądów. Skoro dosiadłeś konika - to jedziesz na całego I z problemu pełnomocniczki czynisz główny temat weekendu, a i po weekendzie zwołujesz konferencje, by jeszcze raz zadąć w te same trąby. Skutecznie odwracasz uwagę od innych tematów. Z sukcesem pozwalasz zapomnieć o sprawach, które są po stokroć większym problemem i obciążeniem dla rządzących niż te parę zdań wygłoszonych kiedyś przez ówczesnego naukowca a dzisiejszego - także - ministra. I masz poczucie pełnego sukcesu? I wiarę w to, że w ten sposób przyczyniłeś się do sukcesów twej partii? I jej wyborczych zwycięstw? Jeśli tak, to przykro mi bardzo, ale ja tę wiarę nie w pełni podzielam.