Młodzież, która kończy szkołę dla wybitnie zdolnych, mimo talentu i umiejętności, miewa problemy z prawidłowym rozwojem społecznym i pracą w grupie. Nie nauczy się tego w placówce, w której chodzi o to, by wybić się z tłumu innych równie wyjątkowych - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" filozof, dyrektor biura Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci Maria Mach.

Taka osoba, mimo talentu i umiejętności, niewiele osiągnie, jeśli nie będzie umiała żyć z ludźmi. Także systemowa edukacja nie jest przystosowana dla wybitnych, którzy wcale nie są tak postrzegani.

Bo się nudzą w szkole, przeszkadzają. Jak niegrzeczny może być zdolny? Parę razy się go usadzi i już się nie będzie wychylał - dodaje Maria Mach.

Co zatem robić ? Słuchać, rozmawiać, zadawać pytania. Dawać zdania odrobinę trudniejsze niż możliwości - by były wyzwaniem. Nie skupiać się na błędach, tylko wspólnie się zastanawiać, dlaczego coś nie wyszło. Pokazywać, że to, czego się nie wie, jest dużo ciekawsze od tego, co się wie. I pozwalać odkrywać rozwiązania problemów na własną rękę. Dawać czas. I pogodzić się z tym, że rozwoju zdolnego dziecka nie da się zaplanować - wyjaśnia Mach. Podkreśla, żeby dawać dziecku przestrzeń dla samego siebie. Tylko wtedy będzie ono samo w stanie stwierdzić, co je naprawdę interesuje, co sprawia przyjemność. Choćby obok matematyki miała to być piłka nożna. Albo pierwsza miłość.