Brytyjczycy od lat są znani na całym świecie jako miłośnicy piwa. A właściwie podchmieleni awanturnicy i wytrwali hodowcy dorodnych "mięśni piwnych". Najwyraźniej jednak piwny duch w narodzie słabnie - podobnie, jak same alkohole. W ciągu ostatnich pięciu lat większość browarów przygotowała nowe serie złocistego trunku. Wśród nich pojawił się nowy typ piwa - z zawartością alkoholu na poziomie zaledwie 2,8 procent. Słabną nawet trunki produkowane przez flagowe brytyjskie marki.

Carlsberg Export, Stella Artois, Budweiser, Beck's i Cobra - wszystkie te firmy obniżyły zawartość alkoholu w piwach produkowanych na rynek brytyjski z 5 do 4,8 procent. To niewielka zmiana. Browarnicy mają więc nadzieję, że klienci nie odczują jej w smaku. W portfelu - wręcz przeciwnie, bo słabsze piwo oznacza piwo tańsze.

Wielkie koncerny zdecydowały się na taki krok nieprzypadkowo. I nie wynika to raczej z troski o klienta. Chodzi raczej o to, że dużą część ceny producenta stanowią podatki. Na przykład typowa pinta piwa (nieco ponad pół litra - RMF FM) kosztuje w brytyjskim pubie ok 3 funtów. W tej kwocie mieści się aż jednofuntowy podatek. Wysokość tego podatku - jednego z największych w Europie - inaczej niż w przypadku wina, zależy od zawartości alkoholu. Więc im piwo mocniejsze - tym podatek wyższy. Dla największych browarów niewielka zmiana w "mocy" piwa ma zatem kolosalne znaczenie - przekonuje Neil Williams z izby handlowej brytyjskich browarników British Beer & Pub Association.

Przyzwyczajanie miłośników alkoholu do słabych trunków ma więc sens, tym bardziej, że brytyjski rząd zamierza jeszcze wyżej podnieść podatek od tej używki. Na razie - żeby nie stracić klientów - wiele supermarketów i sklepów z alkoholem dopłaca do interesu. Ale od 6 kwietnia nie będą już mieć takiej możliwości. Wtedy w Anglii i Walii zostanie wprowadzona minimalna cena alkoholu, poniżej której nie wolno go sprzedawać. Wprowadzenie takiego rozwiązania rozważa szkocki parlament. Wiadomo, że brytyjski premier David Cameron jest zwolennikiem tego pomysłu.

Dlatego słabsze piwo staje się coraz popularniejsze. W 2010 roku sprzedaż 2,8-procentowego piwa wynosiła raptem 1 procent. Teraz jednak sprzedawcy zobaczyli tam obiecującą niszę. Od stycznia sklepy Tesco mają w swojej ofercie aż 11 rodzajów takiego trunku. Trunku - dodajmy znacznie tańszego - bo i podatek od niego jest symboliczny.

Rząd oczekuje, że zmiany w opodatkowaniu i sprzedaży napojów procentowych wspomogą i zdrowie Brytyjczyków, i gospodarkę. W zeszłym roku wizyty u lekarza osób, które miały problemy zdrowotne z powodu alkoholu, kosztowały angielską służbę zdrowia 3 miliardy funtów.

Pozostaje pytanie, czy rozcieńczone kufle nie rozcieńczą do reszty klienteli. Już teraz rzesza piwoszy wyraźnie się zmniejsza. W 1956 roku złocistym trunkiem upijało się 76 procent Brytyjczyków. Teraz to już tylko 37 procent.

Tłumaczenie: Krzysztof Berenda