Pan każe, sługa musi. Do takiej roli przyzwyczaili was - Polaków resortowego sortu- polityczni baronowie na Zachodzie Europy, za poprzednich rządów swych "podnóżków" z PO-PSL. To często odbywało się bez słów, wystarczył drobny gest, a zarządzający Przywiślańskim Regionem Unii Europejskiej, w który pozwolili zamienić Polskę, już biegali w podskokach, aby spełnić żądania Berlina czy Brukseli. Zresztą podobnie było z wymaganiami sygnalizowanymi ze stolicy wschodniej satrapii. Póki Putin protestował albo żądał srodze, marszcząc swoją brew, póty PO nie robiła niczego mu wbrew. Potulnie spełniała groźby i życzenia, a ludowcy na wyprzódki kłaniali się w pas bojarom nowego cara. My Polacy-potomkowie bitnej szlachty i dumnego chłopstwa-zgrzytaliśmy zębami i przełykaliśmy gorzkie łzy porażki. Bowiem te przeszłe rządy w Rzeczypospolitej to była porażka, jak mówi młodzież. Jednak powraca utracona nadzieja.       

Rejwach w środowiskach różnych granciarzy, czyli grandziarzy żyjących z obcych, głównie z niemieckich "grantów", harmider w prasie należącej do uwłaszczonej komunistycznej i "reformistycznej" nomenklatury, podpiętej w PRL-u pod ruch "Solidarność", pasożytującej po 1989 roku na publicznej forsie, oraz rwetes w brukselskich gremiach uzurpujących sobie władzę w suwerennych, narodowych państwach, znów wywołuje szczery uśmiech na naszych twarzach. Nasz nastrój jest nawet lepszy niż w latach 2005-07, kiedy widzieliśmy obłęd w oczach po-okrągłostołowej ferajny, która zawłaszczyła sobie pełnię władzy politycznej, ekonomicznej, medialnej i kulturalnej. Wtedy pełne zadowolenie zakłócała nam myśl o konieczności zgniłych kompromisów Prawa i Sprawiedliwości między innymi z niejakim Romanem Giertychem, który obecnie jawi się jako wiecowy klaun, wykpiwany w rozlicznych memach w Internecie. 

Złodzieje spod znaku liberalno-ludowej koalicji, którzy tak jak ich neokomunistyczni odpowiednicy na przedorbanowskich Węgrzech, wyprzedawali "wszystko, co było cięższe od powietrza", poczuli się teraz zagrożeni nie tylko utratą władzy politycznej, ale i perspektywą świata widzianego zza krat. Drżą więc: likwidatorzy polskich stoczni, na jedno skinienie Brukseli; rozbrajacze polskiej armii, podejrzani o spiskowanie z Putinem przed i pod Smoleńsku; hazardowi aferzyści, którym się upiekło, bo dysponowali parlamentarną większością, oraz wpływami w wymiarze niesprawiedliwości; cenzorzy nękający niezależnych historyków w rodzaju Pawła Zyzaka, który ujawnił prawdę o przeszłości Lecha Wałęsy, fałszywego idola Salonu, oraz totalitaryści ścigający dociekliwych dziennikarzy, takich jak Wojciech Sumliński, dzięki któremu na światło dzienne wyszły  szokujące związki Bronisława Komorowskiego, ordynansa WSI.

Erozja systemu III RP zbiega się w czasie z gniciem Wspólnoty Europejskiej, już dawno zawłaszczonej przez lewackie gremia pogrobowców rewolucji ’68, bankowe szajki łupieżców oraz germańskich nacjonalistów, przebranych dla niepoznaki w kostiumy w unijne gwiazdki, rojących o nowym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego, w nowej, nieco bardziej zakamuflowanej, bo ekonomiczno-politycznej formule. Nie korzystają wprawdzie z militarnych narzędzi podboju, ale jeśli pogłębi się kryzys na kontynencie, zbrojne interwencje nie są wykluczone. Tak właśnie rozpoznajemy ten wrzaskliwy sojusz, który uaktywnił się po zdecydowanej wyborczej wygranej Prawa i Sprawiedliwości. To niesamowite, na co pozwala sobie były premier Belgii i obecny szef frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim! Guy Verhofstadt śmiał określić rząd Prawa i Sprawiedliwości mianem narodowo- socjalistycznego! Who is this Guy? Pytamy po angielsku, zachęcając nasz rząd do wyjścia po angielsku, kiedy tylko na brukselskich salonach zobaczą tego euro-drania bredzącego w malignie o jakichś nazistach w Polsce.

Łże-demokrata z Belgii, śmiesznego hybrydowego tworu, tego mikro-państwa, które nie tak dawno "wsławiło" się  najdłuższym kryzysem rządowym we współczesnej historii politycznej świata, trwającym 541 dni (od czerwca 2010 roku do grudnia 2011), śmie się wtrącać w nasze wewnętrzne sprawy? Profesor Andrzej Nowak znakomicie odpowiedział temu liberalnemu capo di tutti capi: Skoro premier Verhofstadt sugeruje, że wybrany przez Polaków rząd ma charakter nazistowski, to należałoby przypomnieć naszym przyjaciołom Belgom, że o ile Polska była jedynym bodaj krajem bez ochotników do współpracy wojskowej z reżimem nazistowskim (Adolfa Hitlera), o tyle Belgia akurat może się "poszczycić" jak największą ilością takich ochotników. To byli "dzielni belgijscy chłopcy" z 27 flamandzkiej dywizji SS Langemarck, z 28 ochotniczej dywizji grenadierów SS Wallonien, z Algemeene SS Vlanderen, z 5 dywizji pancernej SS Wiking, a także z 23 ochotniczej dywizji grenadierów SS Nederland (wspólnej z ochotnikami z Holandii). Belgów, dodajmy, było w SS trzy, czy nawet czterokrotnie więcej niż np. Ukraińców. Było ich także znacznie więcej niż Belgów w ruchu oporu. Ostatni z owych ochotników SS żyją, żyją także setki tysięcy Belgów - potomków "bohaterskich obrońców Europy" z lat 1940-1945. To mogliby być najlepsi eksperci w sprawach ideologii narodowego socjalizmu. Zastanawiam się: czy premier Verhofstadt konsultował z nimi swoje porównanie Polski roku 2015 do systemu Adolfa Hitlera? Kto Verhofstadtowi dał prawo do straszenia polskich władz, wybranych przez większość głosujących? Unia Europejska musi użyć swoich instrumentów, by wymóc przestrzeganie europejskich wartości i by wspierać społeczeństwo obywatelskie - grozi nam ten euro-drań. Pamiętamy jednak, że tak samo pyskował w Brukseli przeciwko Wiktorowi Orbanowi i tyle samo uzyska w Polsce, co wcześniej wskórał na Węgrzech! Ktoś, kto wzywa do interwencji w suwerennym kraju, bo nie lubi rządzących w nim polityków, sam skrywa w sobie nazistę, albo jest krypto-komuchem tęskniącym za doktryną "ograniczonej suwerenności" tow. Lońki Breżniewa.          

Albo weźmy takiego po mediach "latającego" Holendra, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa! Też musiał zaszczekać na karawanę Prawa i Sprawiedliwości: Oczekuję, że nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym zostanie wstrzymana. A oczekuj i oszczekuj sobie! Polski rząd powinien ci obiecać ... Niderlandy, w geście Zagłoby. Możesz je sobie wziąć od nas - Polaków, tak samo jak my weźmiemy sobie do serca te twoje przestrogi. Rządź sobie wirtualnymi Niderlandami razem z tym groteskowym Luksemburczykiem, kieszonkowym szefem dyplomacji przezabawnego pseudo-państewka, będącego stolicą ... podatkowych przekrętów. Ten z kolei jak ratlerek zaczął łapać za nogawki naszych rządzących: Atak na niezależność wymiaru sprawiedliwości oraz na media, a przede wszystkim stosowane przy tym metody, to jest deptanie podstawowych zasad Unii Europejskiej. Można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się do czasów Związku Radzieckiego. - wymyślił sobie i zaczął nam  wymyślać niejaki Jean Asselborn. Ze sposobu rozumowania tego typowego reprezentanta eurokołchozu, można wywnioskować, że już sam dawno cofnął się mentalnie do okresu bolszewizmu. Polska premier wywołała brukselskie dybuki i strzygi. Za sprawą Beaty Szydło , wyszło nagle szydło z tego upiornego euro-worka.

Mamy dla tych zachodnich politykierów jedną radę: zajmijcie się własnymi problemami, które sami stworzyliście. Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju! - jak mawiał świętej pamięci Stefan Kisielewski, który teraz pewnie przewraca się w grobie, jeśli dotarła  do niego wieść,  że nagrodę jego imienia otrzymał groteskowy "Reytan PRL-u bis" - profesor Andrzej Rzepliński, gburowaty prezes Trybuny Ludu ... pardon ... Trybunału Konstytucyjnego. A wracając do eurołajdaków- jak tych unijnych zamordystów łaszących się do Putina nazywa Aleksander Ścios -  to sami mają u siebie wiele do zrobienia. Nie macie żadnego monopolu na racje, choćbyście nie wiem jak głośno je wywrzaskiwali przez swoje propagandowe tuby. Przyszłość Unii Europejskich Republik Socjalistycznych, którą sobie zaprojektowaliście w swoich utopijnych rojeniach, od pewnego czasu stanęła pod dużym znakiem zapytania. Będziecie musieli, euro-tyrani, powściągnąć te swoje chore ambicje. Wasz narzucany Polsce model "zmieniania świata" napotkał duży opór w naszym kraju. Reżimowi waszych niewybieralnych "ekspertów" większość wyborców w Rzeczypospolitej powiedziała podwójne "NIE!". To dlatego prezydentem został Andrzej Duda, a Prawo i Sprawiedliwość uzyskało możliwość utworzenia samodzielnego rządu. Wasze lewackie i liberalne bojówki szczute na legalne władze w Warszawie nie zdobędą już masowego poparcia. Jeszcze dziesięć lat temu mogliście omamić nasz naród, fałszując obraz rzeczywistych zagrożeń i koniecznych zmian. Wsłuchujemy się w jazgot i hejt jaki urządzacie, i coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że nasza Tragedia Narodowa z 10 kwietnia 2010 roku nie była żadnym wypadkiem, przypadkowym zdarzeniem. Polska jest zbyt dużym krajem, leżącym w strategicznym geopolitycznie miejscu, żebyście sobie mogli pozwolić tu na rząd, który kieruje się suwerenną polityką, tak? To dlatego znów prowadzicie tę swoją hybrydową wojnę przy użyciu dezinformacji, medialnych ataków, oczerniania, a jeśli to nie pomoże, to być może skrytobójczych zamachów? Widmo puczu krąży nad Polską? Wiedzcie jednak, że drugi Smoleńsk już nie będzie możliwy; nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki krwi. Nie obalicie już w taki sam sposób polskich władz, być może w zmowie z bizantyjskim watażką z Kremla. Powiedzielibyśmy wam "non possumus", ale wy nie należycie do cywilizacji łacińskiej. Przywołamy więc hasło z waszego kręgu rewolucyjnej anty-kultury : NO PASARAN! Tym razem to już w Polsce nie przejdzie!          

Agresja w polityce musi spotykać się z adekwatną odpowiedzią. Jesteśmy pewni, że Jarosław Kaczyński, który w swoim życiu publicznym i prywatnym musiał przejść wiele razy przez prawdziwą drogę krzyżową, i tym razem stawi skuteczny opór wrogom Polski, tak w naszym kraju, jak za granicą. Jeszcze nigdy nasza ojczyzna nie miała takiej szansy na wydobycie się z politycznej depresji i gospodarczej zapadni. Wyzwolenie społecznej energii, którą stłumiono odgórnie zaraz po Smoleńsku, musi raz jeszcze dać o sobie znać. Nie damy sobie raz jeszcze odebrać nadziei przez was, krajowych szulerów i sprzedawczyków oraz kierujące wami obce kręgi tajnej władzy. Najwyższy czas, aby Rzeczpospolita przestała się pospolitować. Wierzymy, że nowe władze skończą nareszcie ze zwyczajami poprzedników, z tym lokajskim nadskakiwaniem zachodnim szmondakom i ciągłym łaszeniem się do bandytów ze Wschodu!                     

Ćwierć wieku po słynnej "transformacji", która, jak szybko się okazało, była tylko aktem przepoczwarzenia się komunizmu w nową formę bytu, czas już najwyższy na prawdziwy koniec tego diabolicznego ustroju. Dość leninowskiej z ducha Nowej Ekonomicznej Polityki bis, która tak jak tamta z lat dwudziestych XX wieku, była tylko taktycznym ukłonem bolszewików wobec kapitalizmu. Basta neokolonialnemu drenażowi naszego państwa przez międzynarodowe korporacje, które dziwnym trafem zawsze mają swoje centrale w konkretnych ojczyznach. Czyż nie przerażające są informacje opublikowane na blogu europarlamentarzysty PiS Zbigniewa Kuźmiuka: Według najnowszego raportu Global Financial Integrity (międzynarodowej organizacji zajmującej się nielegalnymi przepływami finansowymi) Polska należy do pierwszej 20-stki krajów (jest w tej grupie jedynym krajem należącym do UE), najbardziej wyzyskiwanych krajów przez zagraniczne korporacje. Raport GFI stwierdza, że z Polski zagraniczne firmy nielegalnie wyprowadzają corocznie około 90 mld zł, czyli około 5% naszego PKB i dotyczy to głównie oszustw związanych z podatkami VAT i CIT oraz cłami. Koniec z bolszewizmem kulturalnym, czyli monopolem lewackich decydentów, często tkwiących korzeniami PRL-u, jeśli nie biograficznymi to rodzinnymi uwikłaniami w rzekomo dawno miniony system. Oni zawsze się buntują, kiedy my mówimy o genetycznym patriotyzmie, a sami często z mlekiem matki wyssali nienawiść do tradycyjnej polskości i katolicyzmu. Dowodem są książki, które piszą, filmy, które kręcą, spektakle, które wystawiają. Wciąż jednak są szanse na zmiany, nie wszystko stracone. Tylko nie dajmy się zmęczyć, zniechęcić, zagonić do narożnika, zaszantażować, zaszczuć. W naszym kraju jesteśmy większością.                

Otwiera się dla nowej Polski naprawdę jasna przyszłość. Weźmy sytuację międzynarodową. Putinowska Rosja jest w stanie głębokiej recesji i nic nie wskazuje na to, aby obecna pozycja tego kolosa na glinianych nogach miała się poprawić. Ropa tanieje i będzie tanieć, co jest hiobową wieścią dla satrapy z Kremla i jego kamaryli złożonej z "siłowików". Na dodatek Moskowia uwikłała się w wojnę z Ukrainą i w obronę swego stanu posiadania na Bliskim Wschodzie. Z kolei Niemcy będą musieli sobie w przyszłym roku radzić z wywołanym przez siebie kryzysem z imigrantami, a i Francja będzie musiała zjeść tę islamską żabę. Nowe polskie władze niechętne obłędnej polityce wobec "uchodźców" mogą tylko na tym zyskać. Oby tylko nie dały sobie narzucić paranoidalnej niemieckiej agendy lansowanej przez enerdowską carycę Angelę Merkel. Nazywamy ją tak, wzorując się na stylu niemieckiej prasy. Żurnaliści za Odrą! Nie przebieracie w słowach, często potępiając w czambuł nowy polski rząd. Więc i my w Polsce kończymy z poprawnością!

Pozostaje nam spacyfikowanie "wewnętrznych Moskali" - jak trafnie określił V kolumnę w Polsce - poeta Jarosław Marek Rymkiewicz. Pisząc "pacifico" mamy jednak na myśli łaciński rdzeń tego słowa - "pax". Uspokajanie musi mieć bowiem charakter pokojowy, bo wzniecający "tumult", "bunt", "Gewalt" liczą właśnie na siłowe rozwiązania. Wówczas będą mogli obnosić się za granicą ze swoimi siniakami: "oj, pobili, panie, pobili!". A wtedy unijna czeredka zbierze się w Brukseli i uradzi, że trzeba do nas posłać jakieś "siły rozjemcze", "Eurogendfory", "Frontexy", "Śmontexy" et cetera. W tym największy jest ambaras, żeby szybko, żeby naraz! To znaczy błyskawicznie, tak jak do tej pory, wprowadzić niezbędne zmiany w państwie, a jednocześnie odizolować prowodyrów masowych buntów i sabotażystów: np. w służbach specjalnych, w urzędach centralnych i samorządach. Mamy pewne przewidywania, jak się to potoczy. Nie mamy daru prekognicji, ale analizujemy poprzednie bitwy Kaczyńskiego i obozu patriotycznego z neokomunistycznymi wrogami w Polsce, petryfikującymi dawny system w nowych warunkach działania. Zawsze w tle były tajne osobowe zasoby bezpieki, słowem słynne teczki rodem z PRL-u.                                      

Ówczesne potyczki z Systemem miały dwa przełomowe momenty. W latach 2005- 07 w grę wchodziły Wojskowe Służby Informacyjne, to "długie ramię Moskwy" oraz jej krajowe wypustki w postaci tajnych współpracowników WSI poumieszczanych w strategicznych sektorach państwa: w polityce, gospodarce, mediach i kulturze. Wcześniejsza o dekadę rozgrywka też odbywała się głównie w sferze służb. Był to rok 1992, czyli obalenie rządu Jana Olszewskiego przez zjednoczone siły Wałęsy, Tuska, Pawlaka et consortes,  reprezentantów tych sił, które i dzisiaj wiodą prym w obronie status quo. Ujawnienie agenturalnej przeszłości wielu przedstawicieli ówczesnych elit politycznych doprowadziło do obalenia gabinetu Olszewskiego. Przypomnijmy istotny fakt, jaką haniebną rolę już wtedy odegrał Trybunał Konstytucyjny, mówiąc dosadnie, broniąc tyłków byłych tajnych współpracowników komunistycznej bezpieki. Otóż ówcześni sędziowie orzekli, że uchwała lustracyjna jest niezgodna z konstytucją. A przecież Trybunał Konstytucyjny nie miał do tego prawa, bo  bada zgodność z konstytucją ustaw, a nie uchwał. Od tego orzeczenia zdanie odrębne zgłosił jeden sprawiedliwy: Wojciech Łączkowski. Przeżywamy więc dzisiaj déjà vu, kiedy słyszymy opinię z ust obecnego prezesa Trybunału Andrzeja Rzeplińskiego. Na ostrożną uwagę znanej propagandystki, że Trybunał chyba nie może zajmować się uchwałami Sejmu, Rzepliński odpowiedział:  Zobaczymy. O tym zdecyduje Trybunał 12 stycznia. Naprawdę warto analizować sytuacje z przeszłości. Historia bywa nauczycielką życia, a zwłaszcza życia łże-elit III RP.

Rozpatrujemy najnowsze dzieje i wyciągamy wniosek, że niedługo usłyszymy więcej o tajnych zasobach Instytutu Pamięci Narodowej. Paweł Ukielski z IPN w wywiadzie z portalem wpolityce.pl wyjaśnił: Likwidacja zbioru zastrzeżonego musiałaby się odbyć na poziomie ustawowym: ani premier, ani minister odpowiedzialny za służby nie mogą tego zrobić we własnym zakresie. Odpowiedni minister może jednak podjąć decyzję o odtajnieniu - jako zwierzchnik służb, którymi zarządza - o dużej części akt. Przypominamy, że szef MON Antoni Macierewicz już obiecał ujawnienie zastrzeżonego zbioru dokumentów wojskowych służb specjalnych PRL w IPN-ie! W wywiadzie dla tego samego portalu Piotr Woyciechowski, były członek komisji weryfikującej WSI, podkreślił: Pozostające w tym zbiorze materiały, głównie wojskowe, zapewne będą dla pewnych osób publicznych bardzo niewygodne. Ujawnienie ich jest dla nich zagrożeniem. To jest kolejny motyw rozpętanej w Polsce histerii. A przecież pozostaje jeszcze jeden istotny dokument. Antoni Macierewicz zapowiedział publikację aneksu do raportu z likwidacji WSI. Wyjaśnił, że nie został on opublikowany w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, ponieważ konieczne było dokonanie zmian w tym dokumencie. Nie pamiętacie dlaczego? My pamiętamy. Chodziło o orzeczenie ... Trybunału Konstytucyjnego. Ach ten Trybunał, jaką on ma władzę! Jarosław Kaczyński nazwał go eufemistycznie trzecią izbą parlamentu. Ta trzecia izba to ostatnia nadzieja elyty III RP!