We środę odbędzie się szczyt 27 państw Unii. Początkowo planowano, że spotkają się jedynie przywódcy państw eurolandu, którzy będą decydować o planie ratunkowym dla strefy euro. Zgoda na dodatkowy szczyt oznacza według Donalda Tuska, że nie będzie podziału Unii na dwie prędkości. Czy optymizm premiera jest uprawniony?

Zagrożenie podziałem Unii nie zniknęło tylko dlatego, że udało nam się przekonać przywódców eurolandu do dodatkowego szczytu. Dobrze, że będzie szczyt, bo przypomni eurostrefie, że nie może decydować o nas bez nas. Dobrze, że minister Rostowski wymusił, że będziemy współdecydować o rekapitalizacji banków. Ale sam spór i to, że początkowo zamierzano eliminować Polskę i inne kraje z debaty, pokazuje, że tendencja tworzenia podziałów jest nadal żywa. Sądzę, że trzeba będzie stoczyć jeszcze niejedną taką walkę.

W dodatku na szycie UE zdecydowano o stworzeniu nowych stanowisk dla eurolandu i usankcjonowano, zwoływane do tej pory ad hoc, szczyty eurostrefy. Moim zdaniem otwarto drzwi dla tworzenia w przyszłości osobnej instytucji dla eurolandu.