"Rząd i UKE nie odrobili lekcji, dajemy im szansę, żeby tę lekcję, spóźnioną, jednak odrobili" - tak jeden z posłów podsumował fiasko uchwalania przez komisję infrastruktury nowego prawa telekomunikacyjnego. Według projektu, nowe maksymalne opłaty za używanie częstotliwości radiowych i TV mogą wzrosnąć kilkadziesiąt, a nawet kilkaset razy. Na dodatek, wysokość opłat właściwych, w rozporządzeniu ma określać rząd. Wg opozycji to bezprawny sposób na zastraszenie i łupienie mediów.

Posłów nie przekonały wyjaśnienia przedstawicieli rządu i Urzędu Komunikacji Elektronicznej, dotyczące potrzeby drastycznego podniesienia opłat, wnoszonych przez stacje radiowe i TV za używanie przyznanych częstotliwości. Rządowy projekt odsyła do rozporządzenia, którego treść jednak posłowie poznali dopiero w toku prac nad projektem.Prawnicy organizacji pracodawców protestują, twierdząc, że opłaty te są daniną publiczną i jako takie mogą być regulowane jedynie w drodze ustawowej. Projekt ustawy zawiera jednak tylko wymiar maksymalny opłaty, których przykłady są zatrważające: TVP2 obecnie mająca opłatę maksymalną w wysokości 17 mln 127 tysięcy. Według projektu mogłaby od 2014 roku ponosić opłatę maksymalną w wysokości niemal miliarda złotych 991 mln 600 tys. złotych!

Gigantyczne opłaty za częstotliwości

Projekt przywołuje też przykład ogólnopolskiej stacji radiowej (RMF FM): na podstawie obecnie obowiązujących przepisów opłata maksymalna za używanie częstotliwości wynosi 2 mln 552 tys. złotych. Jeśli zaś projekt przedstawiony przez rząd wszedłby w życie, opłata maksymalna wynosiłaby blisko 300 milionów (297 mln 480 tysięcy złotych)!

Rząd zapowiada, że stawki maksymalne będą się znacznie różnić od zawartych w rozporządzeniu: na jego podstawie właściwa opłata w wypadku TVP2 ma wynosić 3 mln 339 tys., a wypadku ogólnopolskiej stacji radiowej - 1 mln 213 tys.

Pytany o powody wprowadzenia przez rząd tak wygórowanych stawek maksymalnych przewodniczący komisji Zbigniew Rynasiewicz z Platformy Obywatelskiej odpowiada lakonicznie: "Rozumiem, ale też się dziwię". Wątpliwości nie miał jednak wiceprzewodniczący komisji, poseł Andrzej Adamczyk z PiS: To bat na "nieprawomyślnych" nadawców, zapewniający rządowi to, że jeśli jakaś stacja radiowa lub telewizyjna pójdzie za daleko - będzie się musiała liczyć z gigantycznymi kosztami utrzymania częstotliwości. Na dodatek regulujący wysokość opłat rzeczywistych rząd może dowolnie określać ich wysokość w odniesieniu do poszczególnych nadawców - bez kontroli ustawowej.

Zdaniem części posłów określenie gigantycznych opłat maksymalnych daje rządowi możliwość sięgania do kieszeni nadawców na znacznie większą niż dotąd skalę, stanowi więc swojego rodzaju "zaskórniak" dla budżetu.

Rząd zapewniał posłów, że potrzeba podniesienia maksymalnych stawek wynika z faktu, że kwestie opłat za częstotliwości nie były regulowane od 20 lat. Zmieniliśmy sposób wyliczania opłat - mówił na posiedzeniu komisji, dyrektor departamentu zarządzania częstotliwościami UKE. W projekcie rozporządzenia dot. opłat zobaczycie państwo, że one de facto nie rosną. Jeśli wprowadzacie państwo "widełki" o rozpiętości od jednego do 300 milionów, to chyba nie po to, żeby z tej możliwości kiedyś nie skorzystać - ironizował Krzysztof Tchórzewski z PiS.

Zarówno prawnicy, jak i posłowie opozycji podkreślają niejasność i ogólnikowość zasad, jakimi rząd ma się kierować ustalając w rozporządzeniu opłatę właściwą za częstotliwości. Są tam m.in. pojęcia tak nieostre, jak konieczność stymulowania rozwoju konkurencji na rynku lokalnym, korzyści społeczne związane z wykorzystaniem częstotliwości czy potrzeba zapobiegania wykluczeniu informacyjnemu.

"Powyższe okoliczności nie stanowią zbioru szczegółowych kryteriów, pozwalających na dokładne (lub chociaż przybliżone) ustalenie opłaty właściwej zgodnie z wolą ustawodawcy, lecz są zbiorem ogólnych postulatów, kształtujących nie tyle wysokość opłat, co ideologie do ich nakładania" - napisała w stanowisku do projektu Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

Argumenty rządu nie trafiły do przekonania posłów. Ktoś tu nie odrobił lekcji - podsumował przygotowanie rządu i UKE do dyskusji poseł Janusz Piechociński z PSL. Dajemy im szanse na ich spóźnione odrobienie - dodał.

Komisja zbierze się za dwa tygodnie, by wrócić do rozstrzygnięcia kwestii opłat za używanie częstotliwości. Do tego czasu do posłów ma dotrzeć projekt rozporządzenia, pokazującego w jaki sposób rzeczywiste opłaty będą obliczane. UKE ma też przygotować prezentację, która umożliwi posłom ocenę, czy planowany wzrost opłat jest uzasadniony.