Gwałtowne burze wzmocnione dodatkowo przez silne wiatry, które przeszły we wtorek wieczorem nad południowo-wschodnią Francją, spowodowały śmierć sześciu osób.

Według meteorologów wtorkowe burze były najpoważniejsze od ponad stu lat, czyli od czasu rozpoczęcia obserwacji meteorologicznych. W ciągu kilku godzin spadło tyle deszczu, co zwykle w trzy miesiące.

W Marsylii trzy starsze osoby poniosły śmierć w wypadkach na drogach. Jedną z nich przejechał autobus, którego kierowca stracił kontrolę nad pojazdem. Drugą porwała woda, której poziom podniósł się niebezpiecznie w wąskich uliczkach. W Montpellier, odległym do Marsylii o 150 km, trzy osoby zginęły, a siedem zostało rannych, gdy od potężnych podmuchów wiatru przewróciły się trzy dźwigi budowlane. Prędkość wiatru przekraczała 100 km/godz. Ofiarami wypadku są inżynier i robotnicy, pracujący przy budowie budynku mieszkalnego. Gdy rozpętała się wichura, schronili się w małym budynku z elementów prefabrykowanych, na który spadł dźwig i blok betonu.

Potężny wiatr wyrywał drzewa i przewracał urządzenia budowlane. Ponad 20 tysięcy domów pozostało bez elektryczności. Dziś pogoda poprawiła się, jednak straty są tak poważne, że władze obu miast domagają się ogłoszenia ich terenem klęski żywiołowej. Pozwoliłoby to na szybkie uzyskanie pomocy finansowej.

00:30