Sanepid prowadzi dochodzenie w sprawie zatrucia, do którego doszło w szpitalu w Parczewie w lubelskiem. Kłopoty żołądkowe ma 97 pacjentów oraz część pracowników tej placówki. Pierwsze dolegliwości pojawiły się trzy dni temu. Dyrektor szpitala Beata Sitarska zapewnia, że nie ma zagrożenia dla życia pacjentów.

"Podejrzewamy, że w tym szpitalu doszło do zatrucia pokarmowego" - powiedział dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie Mirosław Starzyński. Dodał, że u pacjentów wystąpiły: biegunka, wymioty, bóle brzucha, głowy, wysoka temperatura, u niektórych dochodząca do 40 stopni. Pierwszy pacjent o objawach zatrucia poinformował w niedzielę wieczorem. Najwięcej zachorowań odnotowano w poniedziałek i nieliczne we wtorek. Na dolegliwości uskarżali się pacjenci, część personelu i pracowników z firmy sprzątającej szpital. Teraz czują się coraz lepiej, nie ma innych zachorowań – powiedziała naszemu reporterowi dyrektor Sitarska. Epidemiolodzy podejrzewają, że wszystkiemu winne jest niedzielne śniadanie, „choć nie wykluczone, że mamy w szpitalu nosiciela” – dodają. Wprowadzono ostry reżim sanitarny. Powiatowy inspektor sanitarny w Parczewie wydał decyzję o wstrzymaniu przyjmowania pacjentów i zakazał odwiedzin oraz wypisywania pacjentów. Przyjmowane są tylko dzieci, gdyż na oddziale pediatrycznym nie doszło do zatrucia. Sanepid grozi sankcjami, ale winnych na razie trudno wskazać. Wyniki badań pobranych próbek znane będą dopiero pod koniec tygodnia. Jednak lekarze podejrzewają, że liczba chorych może wzrosnąć, bo część osób wypisano ze szpitala jeszcze w niedzielę. Mogą tam niestety wrócić z rodzinami. Posłuchaj relacji lubelskiego reportera RMF FM Cezarego Potapczuka:

foto Archiwum RMF FM

08:15