W pojedynkach na Dzikim Zachodzie rewolwerowiec, który pierwszy sięgał po broń, często... przegrywał. Opublikowane właśnie wyniki badan naukowców z Uniwersytetu w Birmingham wyjaśniają, dlaczego. Okazuje się, że w reakcji na zewnętrzny bodziec działamy szybciej, niż wtedy, gdy samodzielnie podejmujemy decyzję...

Jak donosi czasopismo "Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences", w badaniach laboratoryjnych odpowiednikiem strzału z rewolweru było kolejne naciśnięcie trzech przycisków. Badani ochotnicy "pojedynkowali się" między sobą, albo z komputerem. Średnio, w reakcji na ruch przeciwnika, działali o 10 procent szybciej, niż wtedy, gdy sami decydowali, że chcą "strzelać". To dawało im średnio około 21 milisekund przewagi. Mimo, że ich reakcja nie była natychmiastowa i tak mieli szansę wygrania pojedynku. W rzeczywistości Dzikiego Zachodu wiele zależało od tego, jak szybko następowała reakcja, przy typowym dla przeciętnego człowieka opóźnieniu rzędu 200 milisekund, nawet szybsze działanie nie byłoby w stanie nas ocalić. Rewolwerowcy jednak ćwiczyli po to, by reagować szybciej.

Jak się uważa, to mechanizm, który ułatwia nam wszystkim przetrwanie w groźnych sytuacjach. Dzięki niemu, w mgnieniu oka jesteśmy w stanie uchylić się przed ciosem, albo uskoczyć przed nadjeżdżającym pojazdem. W sytuacji krytycznej nasz mózg bierze sprawy we własne ręce i zupełnie pomija centrum decyzyjne, dzieki temu zyskujemy na czasie. Problem w tym, by reagując szybko w sytuacjach krytycznych nie wskakiwać z deszczu pod rynne, albo nie strzelać... kulą w płot.