Już za kilkanaście dni rosyjska stacja orbitalna Mir będzie należeć do przeszłości. 19 marca chluba radzieckiej techniki zostanie skierowana w stronę Ziemi i wkrótce potem 140-tonowa konstrukcja w większości spłonie w atmosferze.

W większości, ponieważ szczątki, które po niej zostaną będą ważyć 20 ton. Rosyjskie centrum kierowania lotami kosmicznymi planuje przeprowadzić tę operację tak, by pozostałości po stacji wpadły w rzadko uczęszczane rejony Pacyfiku. Naukowcy ostrzegają jednak, że w szczątkach stacji mogą przetrwać zmutowane mikroorganizmy. "Nawet te zupełnie niegroźne w normalnych warunkach grzyby i bakterie uległy mutacji na pokładzie stacji orbitalnej. W jakim stopniu mogą być one niebezpieczne dla ludzi, na razie nie wiemy" – mówią badacze.

Choć początkowo Mir miał krążyć wokół Ziemi tylko przez pięć lat, jego misja została trzykrotnie wydłużona. W ciągu tego okresu na stacji dochodziło do wielu awarii. Ostatnią zanotowano na początku tego roku. Na kilka godzin zerwała się łączność radiowa z Mirem z powodu rozładowania się akumulatorów i stacja krążyła wokół Ziemi bez żadnej kontroli. Eksperci podkreślają, że do tej pory nikt nie próbował strącić z orbity tak dużego obiektu. Kiedy pod koniec lat 70. Amerykanie sprowadzali na Ziemię laboratorium Skylab, jego szczątki spadły nie tylko do Oceanu Indyjskiego, jak planowano, ale też w zachodniej części Australii. Na szczęście rejon ten jest bardzo rzadko zamieszkany.

foto EPA

02:30