Jeszcze 20 lat temu nikt nie mógłby tu wejść bez wiedzy wojska i stosownej przepustki. Teren był pilnie strzeżony, otoczony wysokim płotem i zasiekami, a w hangarach stacjonowały radzieckie myśliwce SU. Tak mniej więcej wyglądał teren 6. Pułku Lotnictwa Myśliwsko Bombowego na pilskim lotnisku. Zlikwidowano go pod koniec 1998 roku. Od tego momentu teren bazy, razem z całą infrastrukturą stopniowo niszczał, a część wojskowego sprzętu padła łupem złodziei. Po kilkunastu latach poszczególne pomieszczenia czy hangary zaczęto jednak wynajmować firmom, organizacjom, a w zeszłym roku także… astronautom.

A dokładnie analogowym astronautom jak nazywa ich Szymon Gryś, współzałożyciel naziemnej bazy kosmicznej "Lunares" na dawnym pilskim lotnisku. Właśnie zakończyła się tu naziemna misja kosmiczna w warunkach marsjańskich. W sobotę ruszy kolejna. Tym razem biorący w niej udział ochotnicy zostaną na kilka tygodni zamknięci w warunkach odwzorowanych na tych, które panują na Księżycu.

Bazę Lunares widać z daleka. Na tle innych dawnych hangarów wyróżnia się przede wszystkim kolorem. To jedyny hangar, który z barw maskujących został przemalowany na biało. Tuz obok niego nad całą konstrukcją góruje kopuła sferyczna. To dach tzw. atrium, w którym biorący udział w misji astronauci spędzają czas wolny, poza strefą kosmiczną. Dawny wojskowy hangar został wyposażony w system rur, przewodów, kabli i żarówek. Na posadzce wysypano dwie wielkie hałdy ziemi - jedna księżycowa, druga marsjańska. Wszystko po to, by jak najbardziej oddać warunki, które mogą panować na Marsie czy Księżycu. Chodzi o temperaturę, wilgoć czy rodzaj podłoża. Strefę kosmiczną od pozostałej części bazy oddziela śluza. Ochotnicy, którzy na czas trwania misji zostają zamknięci w bazie muszą przez nią przejść za każdym razem, gdy chcą się przedostać do "kosmicznych" warunków. Uwaga na głowę, jest dość nisko - mówi Szymon Gryś, kiedy przechodzimy przez wrota, a pod nogami zaczynamy czuć sypkie, gruboziarniste podłoże. To symulant regolitu księżycowego.

Astronauci mogą w tej przestrzeni wykonywać eksperymenty i testować procedury, takie same jak byśmy testowali w kosmosie na tych planetach. Testują całą gamę spraw, np. swoje zachowania, reakcje swojego organizmu na izolację, ale przede wszystkim zapraszamy tutaj naukowców, którzy mogą wykonywać pewne badania - mówi Szymon Gryś pytany o to, co konkretnie dzieje się w bazie.

Wśród przykładów konkretnych badań można wymienić próby hodowania karaczanów w warunkach kosmicznych. Właśnie takie zadanie będą mieli ochotnicy, którzy rozpoczną tu misję w najbliższą sobotę. Będą musieli postępować zgodnie z konkretną instrukcją przygotowaną przez naukowców. Sprawdzą też czy owady mogą rozmnażać się w takim otoczeniu. To jednak nie koniec eksperymentów.

Astronauci będą żywili się wyłącznie jedzeniem liofilizowanym, tzn. suszonym za pomocą bardzo niskich temperatur. Sprawdzimy przez te kilka tygodni, jaki ma to wpływ na skład chemiczny ich śliny, a co za tym idzie - sprawdzimy, czy ma to wpływ na ich uzębienie - tłumaczy Szymon Gryś.

Misja analogowych astronautów w pilskiej bazie zakończy się pod koniec września.

(m)