Dziecięce porażenie mózgowe - taka diagnoza dla wielu matek brzmi jak wyrok. Jednak lekarze przekonują, że niesłusznie. Szybkie rozpoznanie choroby i odpowiednia rehabilitacja mogą zdziałać cuda.

Uznaniem wśród specjalistów cieszy się metoda opracowana przez profesora Vaclawa Vojtę. Polega ona na tym, że lekarze, rehabilitańci a przede wszystkim rodzice zmuszają organizm niemowlęcia - przez naciskanie pewnych miejsc - do zastąpienia niesprawnych połączeń nerwowych - nowymi "awaryjnymi".

Wielu neurologów uważa jednak, że metoda Vojty jest szkodliwa dla maluchów. Dlaczego są tak niechętni? Reporter RMF FM Maciej Sas zapytał o to profesora Jana Pellara, szefa Kliniki Pediatrii wrocławskiej Akademii Medycznej, który powiedział: "Na ogóół mówią ci, którzy nie mają nic do czynienia z metodą Vojty, albo pracują od lat inną metodą. Jak ktoś pracuje metodą Kowalskiego to Malinowskiego nie chce przejść".

Metoda Vojty nie może się przebić nie tylko z powodu niechęci - jest jeszcze jeden problem - brak pieniądzy na kształcenie specjalistów: "Wykształcenie np. terapeuty czy lekarza w Monachium to są bardzo duże pieniądze i czas. Nikt nikogo teraz nie zwolni, żeby pojechał trzy razy do Monachium, za które musi zapłacić. Nie chcę ujawniać ile to kosztuje ale bardzo dużo".

07:25