Amerykańscy neurolodzy są zdumieni powrotem do zdrowia strażaka z ciężkim uszkodzeniem mózgu. 10 lat temu Donalda Herberta przygniótł dach płonącego domu. Przez kilka minut jego mózg był niedotleniony, co wywołało poważne uszkodzenia.

Od tamtej pory mężczyzna stracił kontakt z otoczeniem: był niemal całkiem ślepy, spędzał czas na wózku inwalidzkim, nie mówił, nie rozpoznawał bliskich. Aż do minionego weekendu.

Donny popatrzył przez okno kliniki i powiedział: „Chcę porozmawiać ze swą żoną”. Dopytywał się pielęgniarek, o której to będzie możliwe. A potem przez telefon rozmawiał ze swą Lindą - mówi krewny strażaka.

Donald Herbert spędził 14 godzin na rozmowach z bliskimi. Potem zasnął i spał bez przerwy przez 30 godzin. Lekarze stwierdzili, że pacjent częściowo wrócił do zdrowia.