Nie przesadzaj z prezentowaniem na portalach społecznościowych zdjęć czy informacji o swoim dziecku - przestrzegają amerykańscy psycholodzy. Ich badania pokazują, że w Stanach Zjednoczonych zjawisko przybrało już rozmiary epidemii: takie informacje zamieszcza w internecie ponad połowa matek i jedna trzecia ojców. Jednak to, co pomaga im mierzyć się z wyzwaniami rodzicielstwa, może zaszkodzić samym pociechom.

Zanim dzieci dorosną do tego, by same używać portali społecznościowych, ich rodzice tworzą im już swoistą internetową tożsamość - mówi Sarah J. Clark z University of Michigan. Choć dzielenie się radościami i kłopotami rodzicielstwa czy dokumentowanie na publicznie dostępnych stronach rozwoju dziecka staje się obecnie coraz szerzej akceptowaną normą, powinniśmy sobie zdawać sprawę z faktu, że nadmierna otwartość może stwarzać problemy z punktu widzenia bezpieczeństwa czy ochrony prywatności dziecka - podkreśla.

Problem w tym, że najmłodsi nie mają oczywiście wpływu na internetową aktywność rodziców, kiedy jednak za kilka lat sami zechcą pojawić się na portalach społecznościowych, uświadomią sobie, że trafiają tam z całym bagażem wcześniejszych informacji, niekoniecznie dla nich komfortowych. Relacje, całkiem niewinne z punktu widzenia małego dziecka, w późniejszym wieku mogą okazać się krępujące. Nikt przecież nie chce, by w szczegółach ujawniano informacje, jak często mu się ulewało, miał kolkę czy też jak długo zajęło jego rodzicom oduczenie go korzystania z pieluchy. Do tego dochodzą jeszcze zdjęcia, często w "kłopotliwych" sytuacjach.

Obecność w sieci zapewne będzie coraz ważniejszym elementem naszej tożsamości - badacze z Uniwersytetu Michigan sugerują dorosłym, by przemyśleli ten aspekt sprawy i nie narażali swoich dzieci na przyszły stres. Owszem, wielu rodziców znajduje pewne pocieszenie w możliwości dzielenia się swoimi kłopotami z całym światem, nikt nie bagatelizuje też wagi rad, jakie mogą zaoferować osoby bardziej doświadczone, jednak warto zastanowić się, jakie mogą być pełne konsekwencje naszej otwartości.

Przeprowadzone w USA badania pokazują, że najczęstsze dyskusje dotyczą usypiania dzieci (28 proc.), odżywiania (26 proc.), dyscypliny (19 proc.), doświadczeń żłobkowych lub przedszkolnych (17 proc.) i kłopotów z zachowaniem (13 proc.). 70 procent rodziców przyznaje, że szukają w mediach społecznościowych rad od bardziej doświadczonych osób, 62 procent twierdzi, że wymiana opinii pomaga im zmniejszyć swoje obawy.

Co ciekawe, rodzice deklarują w badaniach, że zdają sobie sprawę z potencjalnie negatywnych skutków swej aktywności w sieci. Dwie trzecie obawiają się, że obce osoby mogą poznać prywatne informacje o ich dzieciach albo rozsyłać dalej ich zdjęcia. Ponad połowa deklaruje też, że opublikowane informacje mogą być dla ich dzieci w przyszłości krepujące. Trzy czwarte zwracają zaś uwagę, że czasem raziła ich "otwartość" innych rodziców. Na razie jednak wciąż rodzice lepiej uświadamiają sobie ewentualne zagrożenia bezpieczeństwa, ale często nie biorą pod uwagę "przyszłej opinii" swoich dzieci. Zdaniem badaczy z University of Michigan, to powinno się zmienić.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Facebook zniekształca naszą osobowość. 2/3 jego użytkowników kłamie lub nagina rzeczywistość