Jeden z najważniejszych instrumentów w historii astronomii, radioteleskop Arecibo w Portoryko uległ we wtorek zniszczeniu. Zawaliła się 900-tonowa platforma, zawieszona 137 metrów nad czaszą obserwatorium. Ponad 300-metrowej średnicy instrument służył nauce przez 57 lat i pomógł dokonać przełomowych odkryć w badaniach kosmosu.

To właśnie z jego pomocą Aleksander Wolszczan odkrył na początku lat 90-tych ubiegłęgo wieku pierwsze planety poza Układem Słonecznym. 

Obserwatorium było ostatnio wykorzystywane między innymi do poszukiwań potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi planetoid, czy śladów pozaziemskiego życia. Obiekt pojawił się też w wielu filmach, choćby "GoldenEye" z serii o Jamesie Bondzie z 1995 roku. 

Zarządzająca Arecibo Observatory amerykańska National Science Foundation już w połowie listopada ogłosiła decyzję o zakończeniu jego pracy. Analizy wykazały, że po serii awarii nie ma szans na jego bezpieczną naprawę. To się właśnie potwierdziło. 

Katastrofa rozpoczęła się w 2017 roku

To właśnie w 2017 huragan Maria spowodował zerwanie jednej z lin i uszkodzenie paneli. W sierpniu bieżącego roku zerwał się jeden z kabli podtrzymujących metalową platformę nad czaszą radioteleskopu. Kabel spadając zniszczył znaczny fragment czaszy. 6 listopada urwał się kolejny kabel, dziś platforma się zawaliła.

NSF w swoim listopadowym oświadczeniu podkreślała, że jej priorytetem jest bezpieczeństwo pracowników i osób odwiedzających radioteleskop. 

Zapowiadała, że zamierza w miarę możliwości zachować pozostałą infrastrukturę obserwatorium i kontynuować prace związane z analizą i katalogowaniem danych archiwalnych. 

Nie wiadomo, jak wpłynie na to najnowszy rozwój wypadków. We wtorek na portalach społecznościowych NSF potwierdziła zawalenie się platformy. Poinformowała też, że nikt nie ucierpiał i zapowiedziała wsparcie dla społeczności naukowej i kontynuację współpracy z obywatelami Portoryko.