Niezależne organizacje białoruskie przestrzegają przed katastrofą ekologiczną. Ich zdaniem zagrożony jest Bug. Nie ma się czego obawiać - uspokajają z kolei polscy urzędnicy.

Gwarancją naszego spokoju mają - być zdaniem urzędników - zapewnienia sąsiadów zza miedzy i oficjalne dokumenty przekazane polskiej stronie jeszcze w styczniu. Uważam, że to są oficjalne dokumenty i powinniśmy oficjalnym dokumentom wierzyć - mówi Mieczysław Burdzicki. Poza tym, skażona ziemia, która zalega zaledwie dwa kilometry od granicy, trafi na wysypisko oddalone o kilkadziesiąt kilometrów.

Jest jednak pewien problem: Zabezpieczono od spodu pół metra gliny i jest zagrożenie, że to trafi do Bugu - alarmuje Ladimir Wialiczkin z Centrum Praw Człowieka „Wiosna” w Brześciu. „Tylko bez paniki – ripostuje Burdzicki – wszystko odbywa się zgodnie z przepisami. Niczego jednak nie bagatelizujemy”.