"Jesteśmy świadkami kryzysu wymierania gatunków. Naszą powinnością jest przywrócić światu historie, które będą motywować ludzi do myślenia o tym, co się dzieje obecnie" - mówi dla CNN Beth Saphiro, amerykańska biolożka biorąca udział w projekcie przywracania do życia wymarłych gatunków zwierząt.

W języku angielskim funkcjonuje popularne powiedzenie: "dead as a dodo" - czyli martwy jak dodo. Oznacza ono nieodwracalną sytuację, która jest nie do uratowania. Jeśli projekt firmy Colossal Biosciences zakończy się sukcesem, to wyrażenie straci sens.

Amerykańscy naukowcy, którzy wcześniej ogłosili, że zamierzają przywrócić do żywych mamuta i wilkowora tasmańskiego, wpisali teraz na listę kolejny ikoniczny gatunek. 

Historia ptaka dodo jest jednym z najbardziej jaskrawych przykładów tego, w jaki sposób działalność człowieka może przyczynić się do nieodwracalnych zmian ekosystemu. Dodo żyły na Mauritiusie, aż do momentu, gdy na wyspę zaczęli przybywać osadnicy. Ptak nie posiadał naturalnych wrogów i nie był ewolucyjnie przygotowany do tego, że ktoś może nań polować. Dlatego też, gdy ludzie zaczęli zabijać dodo - ptaki nie uciekały. W rezultacie, gatunek został całkowicie zniszczony. Ostatnie egzemplarze zginęły z rąk człowieka prawdopodobnie w 1662 roku.

Teraz Colossal Biosciences zrealizował pierwszy krok w kierunku przywrócenia ptaka dodo do żywych, dokonując odczytania genomu z materiału genetycznego odzyskanego z zachowanych szczątków zwierzęcia. Następnie zadaniem naukowców będzie porównanie informacji genetycznych z najbliższymi krewniakami dodo. To pozwoli określić, jakie mutacje są charakterystyczne dla gatunku. 

Projekt budzi kontrowersje. Nie brakuje głosów, że 75 milionów dolarów wstępnie przeznaczonych na prace naukowców można by spożytkować na realną ochronę obecnie zagrożonych gatunków.


Opracowanie: