Fałszywym alarmem jednak okazały się doniesienia o przypadkach pryszczycy we Francji i Belgii - wczorajsze wyniki testów przyniosły negatywny wynik. Na wyniki podobnych testów kilka dni będą jeszcze musieli poczekać Niemcy. W Brandenburgii kwarantanną objęto jedną z farm, na której odkryto chorą świnię.

W Belgii pierwsze wyniki testów były negatywne, jednak Ministerstwo Rolnictwa utrzymywało aż do ich potwierdzenia zakaz transportu zwierząt hodowlanych w całym kraju. Nadal nie mogą odbywać się także w Belgii konkursy hippiczne i targi zwierząt. Zamknięte pozostają również ogrody zoologiczne. Władze belgijskie zakazały obchodzenia muzułmańskiego Święta Dziękczynienia, podczas którego zabija się barany, a 3/4 mięsa oddaje się ubogim. Zwykle nie strzeżona granica Belgii z Francją teraz obstawiona jest przez straż graniczną, policję, żandarmerię i służby weterynaryjne. W graniczącym z Belgią francuskim departamencie Nord wybito niemal trzy tysiące zwierząt, podejrzanych o zarażenie pryszczycą. Francuskie ministerstwo rolnictwa poinformowało, że wystąpienie pryszczycy podejrzewa się na dziewięciu farmach w centralnej części kraju. Chodzi o owce - badania krwi tych zwierząt potwierdziły, że miały one kontakt z wirusem, ponieważ odnaleziono u nich przeciwciała pryszczycy. Objawy podobne do tej choroby zaobserwowano u dwóch krów na farmie w departamencie Cher. Przedwczoraj francuski minister rolnictwa Jean Glavany poinformował, że wirusa pryszczycy wykryto u sprowadzonych z Wielkiej Brytanii do Francji owiec, które prawdopodobnie przeniosły chorobę na kontynent. Natychmiast zlikwidowano całe stado mające kontakt z zarażonymi zwierzętami. Te doniesienia potwierdzają najgorsze obawy - drastyczne środki, które miały zapobiec przeniknięciu choroby z Wielkiej Brytanii na kontynent, nie przyniosły rezultatu. Z kolei w Niemczech ogłoszono, że żadna z 1850 owiec, zabitych ostatnio w Nadrenii Północnej-Westfalii, nie była zarażona pryszczycą. Owce zabito jednak, ponieważ pochodziły z hodowli w Wielkiej Brytanii, gdzie wykryto epidemię. Niemcy mają jednak kolejny powód do niepokoju. Wczoraj kwarantanną objęto jedno z gospodarstw na terenie Brandenburgii. Wystąpiło tam podejrzenie wystąpienia pryszczycy u jednej ze świń. Na wyniki badań trzeba będzie poczekać jednak kilka dni. Jednak cała sytuacja wywołuje ogromny niepokój u rolników, którzy boją się, że plaga może dotknąć ich gospodarstwa.

Tymczasem pojawiły się obawy, że chorobę roznosić mogą ptaki wędrowne - na przykład łabędzie. W Islandii dyrektor wydziału ochrony zdrowia poprosił swych szefów o zgodę na wybicie stada łabędzi, by sprawdzić czy nie przeniosły one wirusa z Wysp Brytyjskich. Prośba ta spowodowała protesty islandzkich ornitologów, którzy uważają, iż wirus musiałby zginąć podczas 800 kilometrowego lotu z północnej Szkocji do Islandii. Pryszczyca rozwija się również w Azji. W Mongolii choruje co najmniej 65 tysięcy sztuk bydła - poinformowała chińska agencja Sinhua. Przypadki pryszczycy odnotowano w Iranie. Według teherańskiej prasy odkryto co najmniej trzy ogniska tej choroby. W obawie przed pryszczycą kolejne państwa wprowadzają nadzwyczajne środki ostrożności. Władze Cypru rozpoczęły kampanię dezynfekcji na swych granicach. Z kolei Słowenia zakazała importu zwierząt z państw Unii Europejskiej oraz trzynastu innych krajów Europy, w tym z Polski.

U nas sygnałów brak

W Polsce na razie prowadzi się działalność profilaktyczną. Od soboty na zachodnich przejściach granicznych ruch odbywa się po matach wypełnionych sodą kaustyczną, likwidującą wirusa pryszczycy. W zachodniopomorskiem maty położono nie tylko na przejściach drogowych, ale także w portach morskich, rzecznych i przystaniach dla ruchu turystycznego. Maty dezynfekcyjne mają pojawić się także na południowych przejściach w Paczkowie, Głuchołazach i Konradowie na Opolszczyźnie. Służby weterynaryjne zastanawiają się jednak, co zrobić z czwartym przejściem w Pietrowicach Głubczyckich, które znajduje się po czeskiej stronie. Nakaz montowania mat dezynfekcyjnych wydał wojewoda opolski. Trzy przejścia znajdujące się po polskiej stronie miały otrzymać urządzenia wczoraj, najpóźniej dzisiaj. Natomiast w Pietrowicach służby weterynaryjne nie mogą rozłożyć mat, gdyż obiekt znajduje się na terenie Czech. Dezynfekcja aut odbędzie się więc na drodze dojazdowej: "Nie możemy z butami wchodzić na stronę czeską, dlatego, że to wymaga uzgodnień międzyrządowych. Maty zamontowane będą także na kilkunastu przejściach małego ruchu granicznego. Ponadto każdy powracający z Czech do Polski turysta będzie musiał zdezynfekować ręce. W przygranicznych budkach pojawią się więc miski z roztworem sody kaustycznej. Specjalnej dezynfekcji ma też być poddana żywność przywożona z zagranicy. Poza odkażaniem aut i obuwia ludzi przybywających z zagranicy, dolnośląski weterynarz zaapelował o zabezpieczenie gospodarstw rolnych przed pryszczycą. Prosi nie tylko o stosowanie mat i środków dezynfekcyjnych przed oborami, zmienianie odzieży i mycie rąk przed wejściem oraz po wyjściu z pomieszczenia, gdzie są zwierzęta, ale nawet o ograniczenie kontaktów z osobami przyjeżdżającymi z zagranicy. Dezynfekcji mają też być poddawane na Dolnym Śląsku przesyłki pocztowe i listy. Przed otwarciem trzeba je zdezynfekować w temperaturze 72 stopnia Celsjusza. Urzędnicy nie bardzo jeszcze wiedzą jak z tej sytuacji wybrnąć. Jak na razie nie dotarły do nich żadne instrukcje dotyczące dezynfekcji przesyłek. Zresztą zdaniem Bogdana Szymczyka dyrektora Urzędu Przewozu Poczty numer 2 we Wrocławiu przesyłki z Wysp Brytyjskich adresowane do mieszkańców Dolnego Śląska powinny być dezynfekowane zaraz po tym, jak trafią do Polski: "Przesyłki z Anglii trafiają do Urzędu Wymiany Poczty z Zagranicą Warszawa 3. Wymiana odbywa się na lotnisku więc domniemam, że przesyłki te na lotnisku będą podlegały szczególnym środkom ostrożności, które są wymagane i stosowane wobec wszystkich. Nie tylko przesyłek pocztowych". I to byłoby zgodne z zasadami logiki. Nie ma bowiem sensu niszczenie wirusa pryszczycy dopiero we Wrocławiu.

Pomimo szeroko zakrojonych działań profilaktycznych chwile niepokojów przeżywają polscy rolnicy. Wielu z nich boi się, że jeśli epidemia pryszczycy dotrze do Polski, jej skutki będą bardzo dotkliwe. Na razie jednak nie wpadają w panikę. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Witolda Odrobiny:

foto EPA

23:00