Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) odkryli przepis na przebój. Ich badania pokazały, co trzeba zrobić, by umieścić piosenkę na szczycie listy Billboardu. Odpowiedź na to pytanie brzmi: wprowadzić do utworu chórek. Okazuje się bowiem, że to wokaliści drugiego planu dają piosenkom to coś, co wyróżnia je spośród innych. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Musicae Scientiae".

Badacze przeanalizowali listy przebojów Billboardu z lat 1958-2012. Uwzględnili wszystkie 1029 numerów 1 i 1451 piosenek, które trafiły do setki, ale nigdy nie wskoczyły wyżej niż na miejsce numer 90. Po przesłuchaniu wszystkich dostępnych nagrań okazało się, że właśnie chórki były tym elementem utworów, który decydował o ich ostatecznym powodzeniu. Wszystkie hity zawierały chórki, wszystkie piosenki z końca listy były chórków pozbawione.

Badania pokazały też, że duże szanse trafienia do ucha i... portfela słuchacza mają utwory z wyjątkowo ubogą lub wyjątkowo bogatą instrumentacją, wymykające się ze schematu trzech do pięciu akompaniujących instrumentów. Przy czym w latach 60. i dwutysięcznych sprawdzały się raczej małe zestawy, zaś od lat 70. do 90. - znacznie bogatsze instrumentacje.

Są też kombinacje instrumentów, które sprzyjają utworom lub przekreślają ich szanse. Wśród hitów najczęściej obecne były zestawienia: chórek, syntezator, czyste brzmienie gitary albo: chórek, syntezator i gitara z przesterem. Z kolei konsekwentnie nie sprawdzały się: akustyczna gitara z fortepianem bez skrzypiec, czyste brzmienie gitary z fortepianem czy gitara basowa z syntezatorem bez elektrycznego pianina. Bez względu na to, co byśmy do tego zestawu dodali, hitu z tego nie będzie.

Autorzy pracy przyznają, że udało im się zaobserwować tylko ogólne prawidłowości - wykonawcy z prawdziwym talentem i sławą radzą zaś sobie nawet wtedy, gdy szwankuje instrumentacja.