​Może być pomocny wojsku, ale także służbom ratowniczym. Ma być z człowiekiem i pracować tam, gdzie ludzkie życie jest zagrożone. To bezzałogowy robot stworzony na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Jego zalety poznała nasza reporterka Monika Gosławska. "Jest całe spektrum możliwości jego zastosowania" - usłyszała.

Robot jest zdalnie sterowany. Na polu walki może iść za żołnierzem i nieść jego ważący kilkadziesiąt kilogramów ekwipunek. Może też podnosić niebezpieczne ładunki czy eksplorować różne pomieszczenia i tereny niebezpieczne. Może też nieść pomoc podczas groźnych pożarów. Pytano nas np. o to czy robot może pracować jako wyposażenie drużyny straży pożarnej, która gasi tankowce - opowiada podpułkownik Adam Bartnicki. Jest całe spektrum możliwości zastosowania naszego urządzenia - dodaje.

To, w co robot zostanie ostatecznie wyposażony, zależy od potrzeb jego nabywcy. WAT zajmuje się opracowaniem struktur układów jezdnych, nośnych i ich konstrukcji oraz kontaktem robota z podłożem. My budując robota, nie mamy jeszcze konkretnej koncepcji do czego on zostanie przeznaczony. To, co robimy, to proces badawczy służący określeniu czy to rozwiązanie, nad którym pracujemy, jest dobre, czy nie - tłumaczy podpułkownik. Robimy to po to, by dany wynalazek zaadaptować później w konkretnym rozwiązaniu - wyjaśnia.

Podstawa konstrukcji robota powstała sześć lat temu i od tego czasu jest cały czas doskonalona. Technika i elektronika idą do przodu, więc ulepszaliśmy naszego robota - dodaje nasz rozmówca.

Robot był prezentowany podczas różnych spotkań czy targów i za każdym razem był chwalony. Prezentowaliśmy go m.in. w Austrii i okazało się, ze nasz robot pracował non stop przez dwa tygodnie, podczas gdy inne bezzałogowce padały - opowiada podpułkownik.

Takie urządzenia są jednak bardzo drogie, a ryzyko ich stracenia podczas akcji jest duże. Dlatego twórcy robota pracują nad obniżeniem kosztów produkcji. Z kosztami musimy zejść do minimum, bo tworzymy urządzenie, które w zasadzie jest skazane na zagładę - mówi podpułkownik. Należy jednak pamiętać, że zawsze tam, gdzie możemy wysłać bezzałogowy pojazd zamiast człowieka, zyskujemy niewspółmiernie więcej - podsumowuje.

Monika Gosławska, MRod