Od rekordowego ataku zimy minął już tydzień, a drogowcy wciąż usuwają skutki tego ataku. Dlaczego trwa to tak długo? Dlaczego w ogóle doszło do zimowego paraliżu? Na te pytania starają się odpowiedzieć autorzy raportu w dzisiejszym wydaniu "Polityki".

Jak możemy przeczytać w raporcie, atak zimy ujawnił wiele słabości tzw. systemu szybkiego reagowania kryzysowego. Czasami wręcz jego brak. Zawiodła władza i to już zaczynając od szczebla lokalnego. Wiele do zarzucenia można mieć także władzy centralnej, która w podobnych przypadkach musi improwizować. Cały czas nie ma przecież ustawy określającej sposób walki z klęskami żywiołowymi. "Przykład wielkich opadów śniegu i zamieci śnieżnych ujawniły tę niesprawność systemu państwowego, zaczynając od samej góry do szczebla najniższego" – mówi Marek Henzler, współautor raportu. Jak dodaje, żeby skutecznie walczyć np. ze skutkami takiej zimy, potrzebny jest także sprawny przepływ informacji. Przekonaliśmy się jednak, że wojewodowie nie wiedzą kiedy poprosić o pomoc wojsko, a starostowie często z radia dowiadywali się, które miejscowości w ich powiecie były odcięte od świata. Na szczęście ten najniższy szczebel czyli mieszkańcy nie zawiódł. Często nie tylko brali oni odśnieżanie w swoje ręce, ale też pierwsi szli z pomocą do zasypanych kierowców.

Przeczytaj raport "Polityki"

07:45