Policja zatrzymała dwie osoby związane z zastrzelonym w szpitalu bielańskim mężczyzną. Nie potwierdza jednak, że miały one cokolwiek wspólnego ze strzelaniną.

Konrad O. był od dawna znany policji. Do szpitala trafił z raną postrzałową uda. Po strzelaninie w szpitalu wzmocniono kontrolę odwiedzających.

Szpital na pewno powinien lepiej chronić swoich pacjentów, szczególnie wtedy gdy leży u nich ktoś związany ze światem przestępczym. Problem polega jednak na tym, że kierownictwo szpitala twierdzi, że nic nie wiedziało o przestępczej działalności Konrada O., a lekarzy nie zdziwił też fakt, że trafia do nich ktoś z raną postrzałową nogi.

Mamy różnych pacjentów. Z wypadków, ale nie tylko – z bijatyk - tłumaczy doktor Ewa Żydowicz-Mucha, dyrektor bielańskiego szpitala. Dodaje, że kierowana przez nią klinika jest ogromna – prawie 1000 osób hospitalizowanych, drugie tyle odwiedzających. Dlatego szpital nigdy nie będzie niedostępną twierdzą. Jest to szpital otwarty, bo i pacjent ma prawo wyjść z oddziału i rodzina ma prawo przyjść go odwiedzić do godziny 20 - dodaje pani doktor.

Teraz co prawda zaostrzono kontrolę w szpitalu bielańskim – wpuszczane są tylko osoby, których nazwiska wpisane zostały na specjalną listę, ale te wszystkie obostrzenia dotyczą jedynie oddziału, na którym doszło do strzelaniny.