Złamane żebra, zmiażdżona miednica, obita wątroba - w takim stanie do szpitala w Lidzbarku Warmińskim trafiła kobieta, którą przygniotła winda. A lekarz uznał, że jej stan jest zadowalający.

Niewiedza? Głupota? Zaniedbanie? Brak doświadczenie albo etyki zawodowej? Co skłoniło lekarzy do wystawienia tak „optymistycznej” diagnozy?

Każdy lekarz powinien mieć choć trochę wyobraźni – mówi zięć poszkodowanej kobiety. Jakbym się dowiedział, że kobieta została przygnieciona przez windę, która ma dwie tony, to ja sobie potrafiłbym wyobrazić, co się stało w jej organizmie. Tutaj tego nie było. Na oko stan ogólny był dobry – opowiada załamany postępowaniem lekarzy zięć pani Danuty.

Dyrektor szpitala w Lidzbarku Warmińskim, gdzie trafiła kobieta, broni swoich lekarzy. Oceniona była, że jest stan stabilny. Pacjentka była przytomna, zachowane były czynności życiowe.

Ale tej diagnozy nie potwierdzili lekarze z niedalekiej miejscowości, gdzie operowano kobietę. Ich zdaniem stan kobiety był krytyczny.

Pani Danuta prawdopodobnie przeżyła dzięki uporowi swojej rodziny. Lekarze z Lidzbarka, gdzie nie było odpowiedniego sprzętu, chcieli kobietę w takim stanie zostawić na całą noc. Dopiero awantura doprowadziła do przekazania pacjentki do innego szpitala