Mogłoby się wydawać, że przegapienie przez geologów obiektu o średnicy 25 kilometrów jest niemożliwe. A jednak - gigantycznego krateru na Arktyce nie zauważono przez ostatnie pół wieku. Jeszcze bardziej szokuje fakt, że niesamowitego odkrycia kanadyjscy badacze dokonali... przypadkiem.

Sensacyjnego odkrycia dokonali badacze z Uniwersytetu Saskatchewan i kanadyjskich służb geologicznych GSC podczas sporządzania map geologicznych Wyspy Victorii. Przybyłym na miejsce ekipom udało się odnaleźć liczne fragmenty skalne o stożkowym kształcie - tzw. stożki zderzeniowe. Powstają one pod olbrzymim ciśnieniem w miejscach, gdzie w ziemię uderzył meteoryt. Okazało się także, że badany obszar ma kształt okręgu, co jest charakterystyczne dla kraterów powstałych wskutek uderzenia.

Naukowcy wciąż zastanawiają się, jak to możliwe, że przez dziesiątki lat żaden z pracujących na miejscu geologów nie zwrócił uwagi na gigantyczny krater. Jak wyjaśnił jeden z badaczy, profesor Brian Pratt, jego zainteresowanie tym rejonem wzbudziły opisy nietypowych przesunięć warstw geologicznych na wyspie. Zadziwiające wzmianki naukowiec odnalazł w dokumentacji pochodzącej sprzed ponad 50 lat.

Prastare znalezisko

Odnaleziony w kanadyjskiej Arktyce krater zdaniem naukowców jest bardzo stary - może liczyć aż 350 mln lat. Nie ma jednak pewności co do jego wieku - niektórzy badacze wskazują jedynie, że ślad po uderzeniu meteorytu musiał powstać wcześniej niż 130 mln lat temu.

Na całym świecie znaleziono dotychczas ok. 160 podobnych kraterów. Najnowsze odkrycie, którego dokonano w Kanadzie, nazwano kraterem Księcia Alberta.