Naoczni świadkowie wypadków czy przestępstw nie zawsze są godni zaufania - twierdzą szwedzcy naukowcy. Ich badania pokazują, że najbardziej przydatne dla prowadzących śledztwo byłyby zeznania świadków sporządzone na piśmie. Wbrew powszechnemu przekonaniu, opowiadanie innym tego, co się widziało wcale nie przyczynia się do lepszego zapamiętania faktów.

Zdaniem naukowców z Uniwersytetu w Lund świadkowie, rozmawiając z innymi o tym, co widzieli, coraz bardziej oddalają się od prawdy, a równocześnie są coraz bardziej przekonani, że ich wersja jest dokładna. To przekonanie może zmylić policjantów. Dlatego najlepszym sposobem uzyskania względnie dokładnego opisu zdarzenia, byłoby umożliwienie świadkom spisania wszystkiego, co zauważyli, a dopiero potem przeprowadzenie przesłuchania.

Naukowcy z Lund analizowali między innymi słynne zabójstwo szwedzkiej minister spraw zagranicznych, Anny Lindh. I ten i inne przypadki pokazały ich zdaniem, że naoczni świadkowie najsłabiej zapamiętują ubiór przestępcy i użytą przez niego broń, lepiej odtwarzają natomiast ogólny przebieg zdarzeń. W przyszłości policjantom pomogą programy komputerowe. Te, które są już testowane, pozwalają z zeznań szeregu świadków wybrać te, którym można zaufać.