Zmarły w poniedziałek 91-letni Tadeusz Żytkiewicz był najdłużej żyjącym pacjentem z sercem przeszczepionym przez prof. Religę. Nie był jednak, jak długo uważano, pacjentem ze słynnego zdjęcia, opublikowanego w 1988 roku w "National Geographic" - przekazał Polskiej Agencji Prasowej prof. Marian Zembala.

Informację wyjaśniającą kontrowersje wokół tego, kto - oprócz zmęczonego wielogodzinną operacją prof. Zbigniewa Religi - znajduje się na wykonanym ponad 30 lat temu zdjęciu, przekazał PAP prof. Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, uczestnik pierwszych transplantacji, wychowanek i bliski współpracownik prof. Religi.

Były rzeczywiście swego czasu pewne kontrowersje co do tego, kto jest na tym zdjęciu. Dlatego wraz z zespołem przeanalizowaliśmy to zdjęcie, plan operacyjny i mogę jednoznacznie powiedzieć, że to nie pan Żytkiewicz jest na fotografii. Widoczny na niej pacjent nie żyje. Pan Żytkiewicz był operowany w sali obok dwie godziny później - powiedział prof. Zembala.

Wykonane przez Jima Stanfielda zdjęcie, o którym mowa, ukazało się w "National Geographic" w styczniu 1988 roku - uznano je za zdjęcie roku 1987 w tym wydawnictwie. Na fotografii jest wyczerpany prof. Religa przy stole operacyjnym, na którym leży pacjent; dziś wiadomo, że to osoba, która zmarła krótko po operacji - poinformował Zembala. W tle zdjęcia widać jednego z członków zespołu medycznego, śpiącego w kącie sali ze zmęczenia.

Zmarły w poniedziałek w wieku 91 lat Tadeusz Żytkiewicz był pacjentem najdłużej żyjącym z sercem przeszczepionym przez prof. Religę. Przeszczep odbył się 5 sierpnia 1987; było to 19. przeszczepienie serca wykonane przez twórcę nowoczesnej polskiej kardiochirurgii.

Tadeusz Żytkiewicz trafił do profesora Religi po dwóch zawałach. Jak sam mówił, wydawało się, że w wieku 61 lat ma niewielkie szanse na udany przeszczep; jednak się udało. 13 lat po przeszczepie serca przeszczepiono mu także nerkę.

W 2009 r. na pogrzebie prof. Religi, Żytkiewicz wspominał, że profesor "dał mu drugie życie". Ja byłem skazany na odejście, a on mi uratował życie; miałem ogromne zaufanie do niego, bo po 1987 r. byli już ludzie po przeszczepie, chodzili i żyli. (...) Ufałem mu bezgranicznie, pchałem się wtedy do niego, (...) choć jeszcze w tamtym czasie operacja była ryzykowna - mówił.

(j.)